"Daje mi nadzieję, że to nie koniec. Że wspólnie możemy osiągnąć jeszcze więcej. Wspiąć się wyżej. Teraz jednak opadam w mroczną dolinę (...)."
niedziela, 8 września 2019
21. NIECZYSTE – Tom 1: Nieczyste więzy – K.N. Haner
wtorek, 27 sierpnia 2019
20. JEDNAK MNIE KOCHAJ – Tom 1: Jednak mnie kochaj – Laura Kneidl
"Ludzie ciągle chcą z tobą gadać i oczekują, że będziesz słuchać tego, co oni mówią, nawet jeśli cię to w ogóle nie obchodzi."
piątek, 23 sierpnia 2019
19. PIEŚŃ SYRENY – Alexandra Christo
"(...) że odtworzył układankę, którą starałam się rozbić na fragmenty. A gdy sięga po miecz, jestem przekonana, że ta noc spłynie krwią."
"Pieść syreny" kusiła mnie swoim wnętrzem odkąd tylko pojawiła się w zapowiedziach Wydawnictwa Kobiecego. Nie dość, że miała piękną oprawę graficzną, to w dodatku miała nawiązywać do "Małej Syrenki" – bajki, którą wielbiłam przez lata. Czy mogło więc być lepiej? Przyznam szczerze, że bardzo długo męczyło mnie mylne przekonanie, że na genialnym pomyśle cały zarys plusów tej historii się skończy, bo takie rzeczy zazwyczaj się po prostu nie udają; tym razem jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.
W tej historii nie ma miejsca na nudę! Początek pozwala nam powoli wejść w świat, w którym Lira i Elian żyją na co dzień – autor odkrywa przed nami niebezpieczną niezwykłość oceanu z dwóch, kompletnie różnych perspektyw, a towarzyszący temu mrok przyprawia nas o dreszcze, i chociaż mogłoby się wydawać, że ten moment będzie nam się dłużył, mnie przepełniało wtedy jedynie zafascynowanie. Natomiast gdy ta dwójka się spotyka, może i owszem, strony zapewne zaczynają uciekać nam znacznie szybciej; czujemy owianą rozpaczą zapowiedź końca, a mimo to wierzymy, że ta historia może wciąż skończyć się bez ponownego przelewu krwi. Ale czy to rzeczywiście jest jeszcze możliwe?
Dawno nie spotkałam się z tak prawdziwymi, ale równocześnie wyjątkowo udanymi w swej ironiczności dialogami. Niesamowicie się przy nich ubawiłam, ale nie będę ukrywać, że pod koniec także i kilka samotnych łez zamajaczyło mi na policzku... Polubiłam się z naszą parą głównych bohaterów, ale i ci, drugoplanowi, wykonali tutaj niezłą robotę, dlatego nawet jeśli nie przepadacie za "Małą Syrenką", uwierzcie mi, po "Pieść syreny" naprawdę warto sięgnąć!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
środa, 14 sierpnia 2019
18. BEZLITOSNA SIŁA – Tom 1: Kastor – Agnieszka Lingas–Łoniewska
"Każde uczucie to słabość i uzależnienie się od kogoś. Miłość, przyjaźń, nie ma czegoś takiego. Jest tylko władza. I ty ją będziesz miał."
Czym jest historia "Kastora"? Tylko i wyłącznie milionem zlepionych ze sobą historii, które każdy z nas już kiedyś czytał. Jak nie tu, to tam, może w lepszej odsłonie, może w gorszej, ale jestem przekonana, że na pewno miał z nimi styczność. No bo kto nie zna bajki o kopciuszku? Albo słynnego motywu, mówiącego o miłości zwalczającej całe zło? No właśnie. Wystarczą Wam tylko dwa wieczory, ewentualnie trzy, jeśli jesteście uczuleni na wiejące nudą sceny, by przeczytać tę książkę, a później równie szybko, a nawet w dwie/trzecie tego czasu, zapomnieć o Anicie i Konstantym. A także o ich miłosnej historii bez większych emocji czy uniesień.
Pamiętacie, jak w przypadku "Hate to love you" powiedziałam, że przydadzą nam się jeszcze na rynku pozycje, poruszające takie tematy, jak przemoc wobec kobiet? To był jeden z tych aspektów, który porwał mnie w historii Tijan i nie będę ukrywać, że głęboko liczyłam na to, że i w przypadku "Kastora" wątek, dotyczący fundacji FemiHelp, również dotrze do mojego serduszka. Niestety tak się nie stało, autorka potraktowała ten temat na tyle pobłażliwie, że poza wspomnieniem o kilku wizytach u psychologa, pozwoliła naszej bohaterce na bardzo pobłażliwe życie wobec sytuacji, przez które przeszła w dzieciństwie. A chyba nie do końca tak wygląda proces wyjścia z życiowej traumy.
Co warto jednak docenić na tle tylu minusów? Myślę, że przede wszystkim styl autorki, dzięki któremu przez całą książkę mknie się bez większych problemów, a także zmieniające się perspektywy, pozwalające spojrzeć na zachowania bohaterów z różnych stron. Podobał mi się także wątek przeszłości Konstantego, poprowadzony o wiele lepiej niż w przypadku Anity. Ale do tej listy chyba nie mogę dorzucić już nic więcej, no może poza całkiem fajną okładką.
Podsumowując, jeśli szukacie naprawdę lekkiej i niezobowiązującej historii, to nie bronię Wam zainwestować w "Kastora", ale i nie będę ukrywać, że jest na rynku wiele ciekawszych pozycji, które nie będą wymagały wielkiego skupienia, ale jednak coś swoją treścią przekażą.
Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi CzytamPierwszy.
środa, 31 lipca 2019
15. ZJAZD ABSOLWENTÓW – Guillaume Musso
Vinca Rockwell, gdy świat na chwilę staje w miejscu przez straszliwą burzę śnieżną, rozpływa się w powietrzu. Niesamowicie zdolna uczennica, piękny, ale i jakże niebezpieczny rozkwitający pąk róży, ucieka z nauczycielem filozofii? Nie, przecież to niemożliwe... A jednak, zeznania świadków nie pozostawiają wątpliwości. Mijają lata, ale żadne nowe dowody nie wychodzą na jaw i kiedy wydawałoby się, że życie zaczyna toczyć się dalej, najlepsi przyjaciele Vicky – Thomas i Maxime na nowo muszą zmierzyć się z przeszłością. Ostatni bal absolwentów, po którym prawda będzie musiała wyjść na jaw."Nie wiem, kto powiedział, że ludzie dostają od losu tyle, ile są w stanie znieść, ale to nieprawda. Najczęściej los to perwersyjny skurwysyn, który niszczy najsłabszych, podczas gdy dranie żyją długo i szczęśliwie."
Tym, na co w thrillerach czytelnik zwraca największą uwagę, jest w stu procentach fabuła. Nie ważne jak bardzo dobrze autor wykreowałby bohaterów czy jak wyważanie poprowadziłby dialogi, w ogólnej ocenie te aspekty w tym gatunku na niewiele by się zdały. To przebiegowi zdarzeń bowiem poświęcamy najwięcej czasu i analiz, dlatego jeśli to w nim coś nie zagra odpowiednio, najczęściej oznacza to po prostu spisanie książki na straty. Dlaczego o tym mówię? Bo pod tym względem "Zjazd absolwentów" naprawdę daje radę! Chociaż na samym początku możemy odczuwać obawy, gdyż autor w bardzo specyficzny sposób wprowadza nas do świata tej historii, i wydawać, by się mogło, że podstawia nam pod nos zbyt wiele szczegółów, nie są one w żądny sposób uzasadnione! Rozwiązanie jest znacznie bardziej ukryte.

Nie ma tutaj miejsca na nudę, aż do samego końca płynęłam przez tę historię z ogromnym zaintrygowaniem i ciekawością. Nie potrafiłam odłożyć jej na bok, chociaż tak dużo innych obowiązków mnie wzywało. Z tyłu głowy cały czas czułam, że coś mi ucieka i nie myliłam się, autor bardzo sprytnie manewrował słowami, ukrywając prawdziwe poszlaki między wierszami. Co mnie najbardziej w tym wszystkim zdziwiło, to chyba fakt, że chociaż od początku wiedziałam, że Thomas ma wiele za uszami, mocno mu kibicowałam. Bardzo dobrze rozbudowane portrety psychologiczne są zdecydowanie kolejnym mocnym punktem tej książki.
Podobały mi się również wplecione w tekst retrospekcje i zmiany perspektyw, które pozwalały spojrzeć na tę zagadkę z innej strony. Dzięki temu morał, który z niej wynikał, był bardzo mocno podkreślony i nie dało się go przeoczyć. "Zjazd absolwentów" przekazuje sobą naprawdę dużo ważnych wniosków, chociażby to, że każdy medal ma dwie strony i, że nie dla każdego prawda będzie oznaczać to samo.
To było moje pierwsze spotkanie z Guillaume Musso, ale na pewno nie ostatnie. Mam głęboką nadzieję, że jeszcze nieraz będę mogła wrócić do jego pióra.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Albatros.
sobota, 27 lipca 2019
14. WSPÓŁLOKATORZY – Beth O'Leary
"Życie często bywa proste, ale zauważamy to dopiero wtedy, gdy bardzo się skomplikuje. Na przykład nigdy nie jesteśmy wdzięczni losowi za zdrowie, dopóki nie zachorujemy, ani nie cieszymy, że mamy szufladę ze starymi rajstopami, dopóki nie podrze się najnowsza para."
O "Współlokatorach" było naprawdę głośno przez bardzo długi czas, co drugi post pojawiający się w sferze bookstagramerskiej mówił o tym, że jest to naprawdę świetna letnia pozycja, którą trzeba zabrać ze sobą na wakacyjny wyjazd. I w pełni się z tym zgodzę, ale dodatkowo pokuszę się o stwierdzenie, że w tym jednym zdaniu tkwi cała idea tej historii...

Gdy spotykamy Leona i Tiffy już na pierwszy rzut oka możemy dotrzeć jak dużymi są przeciwieństwami. On – spokojny mężczyzna pomagający w hospicjum, uosobienie przemyślanych decyzji i pozornego szczęście – i Ona – zwariowana kobieta kryjąca się w cieniu byłego partnera, wciąż wracająca myślami do przeszłości – dwa różne światy i dwie równie pogubione dusze, których uroczy styl życia porwie Was w niebywale magiczną podróż. Co Was czeka na jej przełomie? Jeszcze więcej wdzięcznym dialogów i mnóstwo humoru.
Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki, w której autorka posługuje się tak lekkim językiem i robi to na tyle umiejętnie, że czytelnik nie ma kiedy się nudzić. Owszem, jeśli oczekujecie niebywale zaskakujących zwrotów akcji, to się zawiedziecie, ale jeśli podejdziecie do tej książki bez większych oczekiwań, miło spędzicie przy niej czas. Tak jak wspomniałam wyżej, moim zdaniem idea tej książki tkwi w słowach "letnia pozycja" i tego polecam się trzymać, jeśli chcecie dobrze się przy niej bawić.
Jedynym denerwujący mnie aspektem był sposób zapisu dialogów, który pojawiał się tylko w przypadku perspektywy Leona. Zapisywanie wypowiedzi bohaterów po imieniu poprzedzającym dwukropek było irytujące i sprawiało, że trudno było się w takim przypadku połapać w towarzyszących im emocjach. Ale gdy patrzę na prześliczną oprawę graficzką, natychmiast wylatują mi z głowy takie ewenementy, więc pozwólcie, że zakończę tą myśl serdecznymi pozdrowieniami dla wydawnictwa i tworzącego tę okładkę grafika!
piątek, 12 lipca 2019
13. HATE TO LOVE YOU – Tijan
"Kiedy widzę, jak cierpisz, mam ochotę zetrzeć twoje cierpienie. Kiedy w siebie wątpisz, chciałabym wygłosić najlepszą mowę motywacyjną w historii. Gdy płaczesz, pragnę, żebyś się uśmiechała. A kiedy się śmiejesz, chciałbym, abyś się śmiała jeszcze bardziej(...)."
Stwierdzenie, że ta książka mnie zaskoczyła, byłoby dużym niedopowiedzeniem. Przywykłam do tego, że większość historii rozgrywających się na terenie szkoły/college'u/etc. zazwyczaj opiera się na tym samych schematach i rzadko kiedy zaskakuje czymś nowym. Ale "Hate to love you" jest takim przypadkiem, który otwiera się na prawdziwe problemy dorastających ludzi. W dzisiejszych czasach, kiedy wiele rzeczy zamiata się pod dywan, jest to nie tylko niezwykle istotne, ale i jak najbardziej trafnie opisane. I może właśnie dlatego ten tytuł zajął szczególne miejsce w moim sercu.
Kennedy jest dziewczyną, która niejednemu czytelnikowi przysporzy ogrom irytacji. Z pozoru odrobinę zbyt niezdecydowana i za bardzo buntownicza, by ją polubić, może wydawać się typową bohaterką "dzisiejszych, popularnych" młodzieżówek. W moim odczuciu jednak z każdą kolejną sceną zyskuje w oczach – jesteśmy w stanie zrozumieć przyczynę jej zachowań, a z czasem zaczynamy także kibicować zmianom, które zachodzą w jej charakterze.
A jaki z kolei jest Shay? To kompletne przeciwieństwo obrazu, który zapewne wytworzyliście w głowie po przeczytaniu opisu. NIE, Shayowi daleko do bad-boya! TAK, Shaya naprawdę da się po prostu lubić! Zapomnijcie o banerach, zapomnijcie o gołej klacie na okładce, z którą zapewne macie złe skojarzenia, i dajcie mu szanse!
Jednak gdybym miała wspomnieć o aspektach, które mogą wielu osobom odebrać przyjemność z czytania tej książki, musiałabym przede wszystkim wspomnieć o tłumaczeniu, które – naprawdę nie wiem czym jest to spowodowane – zdecydowanie mi nie podeszło. Są osoby, które uważają, że styl Tijan wiele traci na przekładzie i po skończeniu "Hate to love you" widzę w tych słowach wiele racji, chociaż nie miałam okazji czytać oryginalnej wersji. Mimo tego uparcie będę twierdzić, że warto spróbować pokonać tą niedogodność!
Czy to oznacza, że ta książka pod każdym innym względem jest doskonała? Nie, nie jest, nawet w moim odczuciu, jednak uważam, że temat gwałtu i napaści seksualnej, który jest w niej poruszany jest warty tego, by przymknąć oko na ewentualne niedociągnięcia. Książek, które oprócz romansu wysuwającego się na pierwszy plan, oferują nam dalsze tło i przekazują codzienne wartości brakuje na rynku, a ta historia w minimalny sposób zapełnię tę dziurę.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
sobota, 29 czerwca 2019
12. WERONIKA KARDASZ – Tom 1: NIEBEZPIECZNA GRA – Emilia Wituszyńska
"Najgorsze były takie momenty jak ten, gdy leżała na łóżku, myśląc o tym, że jej dzień wreszcie był wesoły, niezmącony dramatami(...) Najgorsze były właśnie takie momenty, gdy uświadamiała sobie, że niektórym nie jest już dane uśmiechnąć się ani do własnego odbicia, ani do nikogo innego."
Fabułę, która sama w sobie wypadła dość przemyślanie, moim zdaniem można spokojnie uznać za najlepszy aspekt tej książki. Przyznam szczerze, że jeśli ktoś zapytałby mnie czego się w niej spodziewałam, to chyba nawet za dziesiątym podejściem nie przewidziałabym opisanego przebiegu zdarzeń. Mogłabym się domyślić co najwyżej ułamku całości, ale mówiąc w tym przypadku o przewidywalności, skłamałabym. Autorka dopracowała szczegóły, a co najbardziej mi się w tym wszystkim podobało, to jej dbałość o realia historii. Może momentami brakowało mi takie "policyjnego" dreszczyku emocji, ale mimo tego naprawdę dało się wczuć w tę książkę i uwierzyć, że Wiktoria na co dzień obracała się w świecie policji.
A skoro już o niej mowa, polubiłam tę dziewczynę! Ku mojej uciesze, miała ciekawą osobowość i nie bywała irytująca, jak to często się zdarza na dzisiejszym rynku literackim. Z początku co rusz rzucała chamskimi odzywkami, bywała groźna i nieprzewidywalna, ale gdzieś pomiędzy tym wszystkim umiałam dostrzec w niej pokłady potencjału. I pod tym względem się nie zawiodłam, bo gdy u jej boku stanął Przemek, zaczęła się otwierać i z każdą kolejną stroną, wzbudzała we mnie coraz większą sympatię. Ich relacja jednak nie do końca potoczyła się tak, jak bym tego chciała. Ze smutkiem muszę przyznać, że w momencie, gdy padły między nimi pierwsze, poważne deklaracje nie umiałam w nie uwierzyć. To potoczyło się zdecydowanie za szybko i nie uratował tego nawet zniewalający charakter Przemka.
"Niebezpieczna gra" to debiut, który bez dwóch zdań należy docenić także pod względem stylu i języka. Autorka uraczyła nas na jego przełomie naprawdę wieloma trafnymi spostrzeżeniami i niebywale wgranym między nie poczuciem humoru. Czy jest więc coś, przed czym jeszcze powinnam Was ostrzec? Owszem, dialogi, momentami mogą wydawać się one przerysowane, jednak myślę, że w to przede wszystkim trzeba się po prostu wgryźć, dlatego jeśli początki będą dla Was trudne, spróbujcie dać tej historii czas, a śmiem twierdzić, że mimo wszystko naprawdę w końcu się do niej przekonacie.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
sobota, 15 czerwca 2019
11. JESZCZE BĘDZIEMY SZCZĘŚLIWI – Enrico Galiano
"Nie, nie ma w tym nawet ziarna prawdy. To nie tak, że gdy kochasz to zaczynasz chorować. Gdy kochasz, zdrowiejesz. Pozostali, ci, którzy nie kochają, to oni są szaleńcami, oni są stuknięci. Ci, którzy kochają, ci, którzy kochają naprawdę, są zdrowi, jedyni zdrowi na tym świecie pełnym szaleńców."
Są takie książki, które są w stanie zmienić światopogląd. I są też takie książki, które są uosobieniem wszystkiego co człowiek chciałby powiedzieć. Historia Gioi i Lo jest historią, która albo boleśnie uderzy w Twoje poczucie miłości albo wyrazi wszystko, co na jej temat chciałabyś/chciałbyś powiedzieć.

Dotychczas w literaturze utarło się naprawdę wiele schematów, które mimo upływu lat są powielane i przekazywane dalej, tymczasem dla mnie "Jeszcze będziemy szczęśliwi" wkroczyło na rynek z myślą, by większość z nich przełamać. Z jakim skutkiem? Znacznie lepszym niż na początku możemy się spodziewać, kiedy Lo ujawnia nam swoją pokiereszowaną przyszłość. Początkowo nieobce nam bowiem będą obawy, że ponownie wyjdzie nam na przeciw nie kto inny, jak nieśmiała i skryta w sobie nastolatka, bojąca się żyć, i zbyt pewny, i zbyt mało prawdziwy chłopak, z którym po prostu nie jest się w stanie polubić, ale to bardzo mylne wrażenie.
Gioia owszem, do najodważniejszych i najbardziej wygadanych dziewczyn nie należy, ale za to ma niesamowicie prawdziwą duszę, dzięki której nawet najbardziej wymagający czytelnik będzie w stanie się z nią zaprzyjaźnić. A Lo to uosobienie kogoś, komu będziecie w stanie zaufać już od pierwszego spotkania, chociaż nie zawsze będzie Wam dawał ku temu odpowiednie powody, dlatego czytanie między wierszami okaże się tutaj niezbędne.
"Jeszcze będziemy szczęśliwi" jest jedną z lepszych młodzieżówek, jakie miałam okazję czytać. I to nie tylko ze względu na dobrze napisanych bohaterów czy bardzo ważny atut w postaci umiejętności autora do wyważonego przełamywania granic, ale też choćby ze względu na obraz nastolatków, jaki został tutaj zawarty. I Gioia i Lo mają problemy, w które jako czytelnicy jesteśmy w stanie uwierzyć; które nawet jeśli nas bezpośrednio nie dotyczą, to wiemy, że istnieją, a dzięki temu cała historia uderza w nas w sposób znacznie dosadniejszy niż w przypadku innych z tego samego gatunku.
Dodatkowo, jeśli lubicie książki, które są skarbnicami złotych myśli, to sięgając po tę pozycję na pewno i pod tym względem się nie zawiedziecie, choćby ze względu, że pośród bohaterów drugoplanowych pojawia się nauczyciel filozofii, sypiący złotymi radami jak z rękawa. To chyba jedna z moich ulubionych postaci w tej historii, więc jestem przekonana, że i Wy się z nim polubicie!
Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi CzytamPierwszy.
poniedziałek, 27 maja 2019
10. PACJENT – Sebastian Fitzek
"Wszystko w życiu jest kwestią motywacji."
Gdy sześcioletni Max znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a znany z takich zagrywek morderca nie chce się przyznać, Till wie, że musi wziąć sprawy w swoje ręce. To jedyny sposób, by on sam odzyskał ojcowski spokój, ale żeby tego dokonać musi poczynić ostateczne kroki i dostać się do szpitala psychiatrycznego, który okazuję się nie tylko jego zgubą, ale także rozwiązaniem. Ale co jeśli nawet prawda nie będzie w stanie przynieść ulgi?
Od samego początku obawiałam się, że książka w zbyt mocny sposób ugodzi w moją wrażliwość, choćby ze względu na poruszany przez nią temat porwań i zabójstw kilkuletnich dzieci. Ostatecznie jednak okazało się, że historia ta napisana jest w odpowiednio wyważony sposób, którym, owszem, dociera do człowieka i porusza go, jednak jest na tyle łagodny, że ten człowiek jest w stanie dotrwać do końca. A i nawet nie jest w stanie zbyt przedwcześnie się od tej historii oderwać.
Docierając do zakończenia "Pacjenta" byłam przekonana, że moja końcowa ocena tej historii będzie znacznie niższa od obecnej, gdyż nadciągający wielki finał wcale nie wydawał mi się tak wielki. Jednak w momencie, gdy wydawało mi się, że nic mnie już nie zaskoczy, Fitzek podsunął mi pod nos kolejne poszlaki, które na nowo rozbudziły we mnie zamiłowanie do tej historii. I niestety, albo stety, moje rozwiązanie nie okazało się prawidłowe.
Historia Maxa i jego poszukującym wciąż go ojcu będzie w stanie poruszyć niejednego, nawet i bardzo wymagającego czytelnika. Krótkie, ale trafione opisy, w większości zachowane realia i odpowiednio wplątana w to wszystko skomplikowana zagadka – to tylko ułamki tego, co możecie znaleźć w "Pacjencie"!
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Amber.
niedziela, 12 maja 2019
9. GRANICA UCZUĆ – Jo Winchester
"Znał ją jak własną kieszeń. Ona sama nie miała jeszcze tej świadomości, ale właśnie na nowo podjęła walkę."
Joy jest bardzo pewną siebie i twardo stąpającą po ziemi kobietą,
która pragnie się rozwijać. Na swojej drodze spotyka jednak wiele
przeszkód, począwszy od sadystycznego szefa, po uczucie, którym zaczyna
darzyć mężczyznę, będącego poza jej zasięgiem. Ciąg decyzji, które
podejmuję w imię swoje szczęścia, sprawiają, że stacza się na samo dno. Wtedy niespodziewanie otrzymuję od życia nową szansę, teraz już tylko od niej zależy czy zdecyduję się na nieznane.
Po zderzeniu z okładką, która jest niesamowicie nietrafiona i,
która za grosz mi się nie podoba, byłam przekonana, że będę mieć do
czynienia z kolejnym mocnym erotykiem. Przyznam szczerze, że bardzo się
zdziwiłam, gdy okazało się, że jest to naprawdę leciutki romans,
bardziej podchodzący pod literaturą obyczajową. Nie czuję się jednak zawiedziona, autorka
swobodnie poruszała się w świecie, który stworzyła, łamiąc wiele spotykanych co rusz schematów, co było miłą odskocznią.
Zacznę od tego, że książka podzielona jest na dwa etapy, cześć pierwszą, dotyczącą
przeszłości, i część drugą, gdzie wydarzenia odbywają się w czasie
teraźniejszym. Przez to od samego początku miałam problem z odnalezieniem głównego wątku tej historii. Opis, który za wiele mi nie mówił, prolog, który jasno wskazywał, że cokolwiek zdarzy się w kolejnych rozdziałach, na pewno nie będzie mieć dobrego zakończenia dla głównej bohaterki, i koniec części pierwszej, który okazał się niespodziewanym zwrotem akcji – przekonana byłam, że będę mieć do czynienia z zakazanym uczuciem, które wybuchnie między bohaterami. Ostatecznie okazało się jednak, że cała historia będzie mieć kompletnie inny przebieg zdarzeń niż mogłabym się wcześniej spodziewać, a do akcji nieoczekiwanie wkroczy kolejny, nowy bohater.
Już od samego początku Joy zdobywa naszą sympatię, autorka opisując jej przeszłość i pokazując zgubność jej decyzji, kreśli ją jako bohaterką odpowiednio realną, by móc się z nią utożsamić. Jest to jednak część książki, którą czytało mi się zdecydowanie najgorzej. Z jednej strony wydarzenia uciekały mi przez palce, a ja wiedziona ciekawością czytałam dalej, z drugiej jednak były momenty, gdy wydawało mi się, że to wszystko brnęło do przodu zbyt szybko, a także że pośród tych wszystkich wydarzeń nie dostrzegłam jakiegoś, ważnego elementu całej układanki. Po dotarciu do drugiej części, zdałam sobie sprawę dlaczego autorka nadała wcześniejszym rozdziałom takie tempo. Zderzaliśmy się bowiem wtedy z kolei z nowym etapem w życiu Joy, który można by było uznać za kompletnie nową, odmienną historię.
Całość bywała zaskakująca, czytało się ją przyjemnie, jednak nowy kierunek, który historia ta obrała w części drugiej, był zdecydowanie ciekawszy w porównaniu do części pierwszej. Nie do końca rozumiem dlaczego autorka skupiła aż tak dużą uwagę na przeszłości bohaterki, skoro moim zdaniem przewodni wątek nie miał z nią za wiele wspólnego i wysunął się dopiero w teraźniejszości. Owszem, pozwoliło nam to na poznanie Joy od samych podstaw, jednak niepotrzebnie rozciągnęło tę historię w czasie.
Zakończenie wydało mi się odrobinę naciągnięte, brakowało mi w nim efektu "wow". Liczyłam na coś, co odpowiednio zakończy wszystkie rozpoczęte sprawy, a nie do końca to otrzymałam. Nie znaczy to jednak, że ta książka mnie zawiodła, bo tak nie jest, i jestem przekonana, że jeszcze nieraz do niej wrócę, jednak ma ona swoje wady jak i zalety.
Premiera książki odbędzie się drugiego czerwca. Dziękuję autorce za możliwość przeczytania tej pozycji wcześniej, życzę obfitych sukcesów i dalszej weny do tworzenia!
piątek, 3 maja 2019
8. SPONSOR – Tom 1 – K.N. Haner
"Śnieg, mróz, dwa gorące oddechy, dwa gorące zagubione serca i tylko jeden cel... Walka o uczucie i miłość, która rodziła się miedzy nimi w zaskakująco szybkim tempie."

Historia Kaliny i Nathana nie jest historią, która nigdy wcześniej nie pojawiła się w literaturze – owszem, oparta jest na pewnych schematach, ale mimo tego zaskakuje. Od pierwszych stron możemy liczyć na wiele ciekawych scen opisanych w trafiający do serca sposób. Kalina jest dość typową bohaterką – z początku zamknięta w sobie dziewczyna, która z czasem pokazuję swój temperament, a to oczywiście za sprawą niesamowicie bogatego i gorącego biznesmena – i przyznam szczerze, że to ona denerwowała mnie w tej książce najbardziej. Nie potrafię określić skąd konkretnie wzięła się moja irytacja jej osobą, chociaż zapewne było to związane z faktem jej uroczej naiwności, jak to wielokrotnie określała autorka. Przez całe 500 stron jedyne na co liczyłam, to na jej konfrontację z Nathanem, chciałam, by wreszcie odważyła się zażądać z jego strony jakiejkolwiek deklaracji. I chociaż było wiele sytuacji, w których miała szansę postawić sprawę jasno, zawsze uciekała. Nie chciała wchodzić w jego układ, ale postępując w taki sposób i tak w moich oczach straciła cząstkę swojej godności, o którą przecież od samego początku walczyła.
Przez całą historię irytowałam się jeszcze jednym aspektem, a mianowicie zmieniającymi się co chwilę perspektywami. Na przełomie dwóch rozdziałów mieliśmy okazję poznać myśli głównych bohaterów na temat tej samej sceny – perspektywa Kaliny, następnie perspektywa Nathana dotycząca tej samej sceny, i od nowa, kolejny scena, kolejne dwie perspektywy rozbite na dwa nowe rozdziały i tak w kółko. Owszem, w pewnych momentach było to ciekawe i wprowadzało magiczny klimat, ale wielokrotnie też było to, mówiąc prosto z mostu, po prostu nudne. Tekst zajmujący 500 stron, można było równie dobrze ukrócić o połowę. Czytelnik wiele by na tym nie stracił, bowiem przemyślenia głównych bohaterów za dużo się nie różniły, a do wniosków, które autorka wysnuwała przede wszystkim podczas perspektywy Nathana, można było dojść samemu.
Muszę jednak mimo wszystko przyznać, że cały ciąg zdarzeń idealnie składał się na zakończenie, które zgotowała nam autorka. Czytając epilog, czułam, jak moje serduszko łamie się na pół, a przecież oto głównie chodzi w romansach. Mają sprawiać, by czytelnikiem targały najróżniejsze i najbardziej skrajne emocje; by czuł, że wraz bohaterami przeżywa ich wszelkie rozterki; by im kibicował, ale jednocześnie wyklinał za wszystkie czasy – i w "Sponsorze" bez dwóch zdań to wszystko się znajdowało. K.N.Haner jest określana jako jedyna w swoim rodzaju "królowa dramatów" i to miano nie pojawiło się tutaj od tak. Ta kobieta bez dwóch zdań umie swoim bohaterom podkładać kłody pod nogi i co najważniejsze robi to w bardzo naturalny sposób. Czytelnik ma wrażenie, że to już ten moment, kiedy będzie mógł złapać głębszy oddech, ale tak naprawdę to tylko cisza przed burzą, która wybucha w najmniej oczekiwanych momentach.
Cieszę się, że to właśnie od "Sponsora" zaczęłam swoją przygodę z jej książkami, jestem dzięki temu pozytywnie nastawiona na jej dalszą twórczość. Zamówiłam już drugi tom, bo zakończenie nie pozostawiło mi innego wyjścia, i mam nadzieję, że okażę się on jeszcze lepszy!
środa, 1 maja 2019
7. ROZCHWIANI – Tom 1: Prosty układ – K.A. Figaro
"To prawda, że trzeba zrezygnować z samego siebie, aby odkryć, jakim jest się człowiekiem i ile można znieść."
Pięknie oprawiona graficznie książka ze znacznie gorszym środkiem – tak określiłabym tę pozycję. Zabierając się za jej czytanie nie miałam żadnych oczekiwań, chciałam po prostu zatracić się w fikcyjnym świecie naszych bohaterów, ale mimo tych dużych, początkowych forów historia ta nie skradła mojego serca w żadnym stopniu. Już po zaznajomieniu się z tytułem wiedziałam, że będę mieć do czynienia z typowym układem bez zobowiązań, który po czasie przerodzi się w rollercoaster uczuć, jednak gdy zaznajomiłam się także z opisem okazało się, że przynajmniej w początkowych scenach schemat będzie gonić schemat. Całkowite różne światy, układ bez zobowiązań i, oczywiście, jako wisienka na torcie, ochrona przed gwałtem – czy to nie brzmi co najmniej znajomo? Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach na rynku literatury znajdziemy już praktycznie wszystko, dlatego nie powinnam oczekiwać od żadnego romansu większych zaskoczeń, ale nie oznacza to jednocześnie, że przymknę oko na fakt, że praktycznie cała ta historia opiera się na rzeczach, które już znamy i, które również moglibyśmy przewidzieć.

Jedynym atutem tej książki są jak dla mnie postacie drugoplanowe. Zakochałam się w Igorze! Nie chce na jego temat zbyt wiele zdradzać, gdyż dla osób nieczytających byłby to pewnego rodzaju spoiler, jednak ten facet jak dla mnie zasłużył na znacznie większą uwagę!
No dobrze, myślę, że na tych argumentach poprzestanę, bo zaraz ta recenzja stanie się absurdalnie długa, a chciałabym by była przede wszystkim łatwa w odbiorze. Na sam koniec chciałabym powiedzieć, że nie zniechęcam Was do tej książki, ale byłoby to wierutne kłamstwo, biorąc pod uwagę to, że podczas czytania, jedyne o czym byłam w stanie myśleć, to o biednych drzewach, które zostały przeznaczone ku spisaniu tej historii. Więc może dodam tylko, że mam wielką nadzieję, ku temu, by drugi tom okazał się znacznie trafniejszy jeśli chodzi o wybór słownictwa w kontekście scen miłosnych!