środa, 28 lutego 2018

2. DANCE. SING. LOVE – Tom 1: Miłosny układ – Layla Wheldon

"Próbowałam się opierać, walczyć z uczuciami, jakie we mnie narastały. (...) Bezskutecznie. I w końcu przepadłam. Taniec był dla mnie wszystkim... Dopóki James nie wkroczył do mojego życia." 
Livia jest utalentowaną tancerką i jednocześnie pełną energii oraz charyzmy dziewczyną, która stara się dość twardo stąpać po ziemi. Zarażona przez ojca miłością do tańca, spełnia marzenia, jeżdżąc wraz z zespołem po świecie i występując u boku wielkich gwiazd. Kolejne zlecenie początkowo więc nie wzbudza w niej większych emocji, jednak, gdy okazuję się, że będzie zmuszona tańczyć dla samego Jamesa Sheridana – topowego piosenkarz i jednocześnie... największego dupka, o jakim miałam okazję czytać – jej życie zmienia się bezpowrotnie. Oboje próbują się ignorować, jednak namiętność, która między nimi wybucha już od pierwszych chwil, przeplata ich drogi częściej niż zapewne, by tego chcieli.
     
LaylaWheldon to autorka, którą miałam okazję poznać jeszcze przed jej debiutem, gdy publikowała swoją twórczość na wattpadzie. Sukces, który odniosła zaraz po wydaniu pierwszego tomu serii DSL, w ekstremalnie szybkim tempie trafiając na listy TOP w empiku, nie był dla mnie zaskoczeniem. Już wcześnie byłam bowiem naocznym świadkiem tego, w jak szybki sposób Livia i James podbili serca czytelników, a teraz nie mogłabym przejść obok nich obojętnie, nie wspominając tutaj ni słowa.

Seria "Dance. Sing. Love" nie jest typową historią o kopciuszku, lecz wartym uwagi romansem, z którego emocje aż się wylewają. Pierwsza część jest tego bardzo dobrym potwierdzeniem. Nie znajdziemy tutaj przesiąkniętej schematem fabuły czy też niesamowicie upierdliwych i zbyt nierealistycznych bohaterów, jak początkowo mogłoby nam się wydawać. Autorka zaskakuje natomiast dużą ilością zwrotów akcji i złotym środkiem, który udało się jej odnaleźć między miłością, bólem i tańcem. Dodatkowo przedstawia nam prawdziwą odsłonę gorącego, dopiero wybuchającego, uczucia, które oprócz szczęścia, może być powodem smutku. Przypomina, że kierując się sercem, podejmujemy ryzyko stokrotnie większe niż to, które towarzyszy nam, gdy to rozumowi pozwalamy dojść do głosu.

W pierwszej części "Dance. Sing. Love" porwała mnie nie tylko fabuła, lecz przede wszystkim sposób wykreowania bohaterów. Livia zachwyciła szczerym i ciepłym usposobieniem, jednocześnie między wierszami pokazując swój temperament, a James wydał się niesamowicie intrygujący, mimo swojego niesamowicie aroganckiego zachowania. Ich wzajemne przekomarzanki, a także sytuacje, przy których miałam wrażenie, że się pozabijają sprawiły, że nie mogłam się od tej książki oderwać. A gdy dodatkowo pojawiła się namiętność i niewyobrażalnie silne emocje, strony zaczęły umykać mi z coraz to większą prędkością. Czytanie tej książki było niczym emocjonalna przejażdżka rollercoasterem, z równie pasjonującym zakończeniem. Tutaj bowiem wraz z nadejściem epilogu, nadchodzą nowe problemy, z którymi przyjdzie się naszym bohaterom zmierzyć w kolejnych tomach.

"Miłosny układ" jest cholernie gorącą i do szpiku kości nafaszerowaną emocjami historią, która nie mając większych skrupułów, rozszarpała moje wrażliwe serduszko na małe strzępki. Miłość nie zawsze bowiem była w stanie wygrać z bólem, który sama zadała, a podążanie za rozumem okazywałoby się raz za razem lepszym wyjściem, chociaż to serce wymogło sobie uwagę. Wrócę do tej książki jeszcze zapewne nie raz, a tymczasem z ekscytacją będę wyczekiwać kolejnych tomów.

wtorek, 6 lutego 2018

1.IDOL - Marta Fox

 "Idol, dobre słowo. Lubisz się podobać i to wszystkim. Ja też bym chciała. Ale najbardziej tobie."
Siedemnastoletnia Sonia to bardzo ambitna licealistka. Zakochana bez opamiętania w pewnym, dość rozchwytywanym w szkole chłopaku, stara się mimo wszystko nie wychodzić przed szereg. Cieszy się w swoim życiu również obecnością dość zwariowanej rodziny i przyjaciółki od serca, ceniąc sobie ich miłość względem niej.W obliczu szaleństwa, które proponuje jej ukochany, zapomina jednak o wszystkim wartościach, które dotychczas, mogłoby się wydawać, zawzięcie pielęgnowała. Stawiając wszystko na jedno kartę, nie wie jeszcze jakie konsekwencje będzie musiała ponieść za swoje kłamstwo, gdy niewinny wyjazd na siedemnaste urodziny okażę się jedną wielką klapą, a na jej drodze stanie Artur – młody aktor, który nieświadomie sprawia, że całe życie Soni zmienia się bezpowrotnie.

Twórczość Marty przewijała mi się już przed oczami kilkakrotnie, jednak nigdy jakoś nie mogłam się przełamać, by sięgnąć po coś jej autorstwa. Zwyczajnie uznałam, że książki wychodzące spod jej pióra, nie do końca wpasowywały się w moje gusta. Postanowiłam podjąć jednak wyzwanie, a gdy udało mi się dostać "Idola" w jednej z bibliotek, stwierdziłam, że to już czas. Okładka naprawdę zachęcała, a opis nie wydawał się zły. Mimo wszystko nie nastawiałam się na nic i to było dobrą decyzją, bo nie poczułam rozczarowania, gdy historia okazała się zwyczajnie... kiepska. 

Głównym tematem tej młodzieżówki jest przede wszystkim kłamstwo i konsekwencje, które wcześniej czy później jesteśmy zmuszeni za nie ponieść. "Idol" przypomina, że relacje z ważnymi dla nas ludźmi są bardzo kruche, a źle podjęte decyzje mogą trwale je uszkodzić i sprawić, że zaufanie, na które pracowaliśmy latami, rozpłynie się w powietrzu.Ta książka uczy, to pewne, jednak czy aby na pewno sposób, którego użyła do przedstawienia swoich racji autorka, jest dobry?

W moich oczach "Idol" wypadł naprawdę źle, głównie dlatego, że już przy pierwszych rozdziałach wiedziałam, że będzie mi ciężko przebrnąć przez jego dalszy tekst. Powodem tego był przede wszystkim kierunek, w którym ta historia się rozwinęła. Spodziewałam się czegoś innego, a to co otrzymałam jednocześnie mnie zaskoczyło i... Zawstydziło?

Sonia wydawała mi się dość ambitną bohaterką, z którą na początku złapałam więź. Potrafiłam się z nią utożsamić, dlatego też, gdy nagle z porządnej nastolatki, stała się szaleńczą fanką, bardzo się zawiodłam. Z rozdziału na rozdział było mi coraz trudniej zrozumieć jej zachowanie, gdyż jej nagła zmiana wprowadziła w mojej głowie prawdziwy zamęt. Jej tok myślenia był dla mnie nie jasny, a to, czym się kierowała obce. Poruszanie się między wersami i szukanie prawdziwego przekazu stało się więc bardzo trudne. Z każdą stroną Sonia denerwowała mnie coraz bardziej, przez co z czasem przestałam mieć ochotę, by analizować przeczytany tekst i wyciągać z niego prawidłowe wnioski.

Nie wątpię, że dla wielu czytelników ta książka będzie interesującym odkryciem, jednak ja wiem, że nie wrócę do niej po raz drugi. Lista plusów jest doprawdy krótka i marnie wypada na tle minusów, które znalazłam. Może powodem tego jest to, że nigdy nie pałałam aż tak wielką miłością do żadnego ze swoich idoli? A już szczególnie tych praktycznie osiemnaście lat starszych?

Moje pierwsze spotkanie z Martą Fox jak widzicie nie okazało się zbyt przyjemne, jednak mimo wszystko myślę, że jeszcze kiedyś postanowię dać jej twórczości drugą szansą. Póki co jestem jednak bardzo ciekawa czy Wasze opinie przypadkiem nie będą mu bardziej przychylne, haha. I mam również nadzieję że to, iż właśnie takim akcentem rozpoczęłam swoją przygodę z blogiem, zbytnio Was nie zniechęci!