poniedziałek, 1 stycznia 2018

KIM JEST NIEPOPRAWNA RECENZENTKA w prawdziwym życiu?


"Jedni kochają konie, inni ptaki, jeszcze inni zwierzęta różne. Ja natomiast od dziecka namiętnie pragnąłem posiadać książki."

   Kiedy nauczyłam się czytać, książki stały się moim własnym uosobieniem prawdziwej miłości. Wtedy nie mogłam ich jednak posiadać, więc pochłaniałam coraz to wymyślniejsze gatunki, całymi godzinami przesiadując w zaciszu okolicznej biblioteki. Przenosiłam się do innego świata – śmiałam się, płakałam, kręciłam głową z niedowierzaniem... A gdy nadchodził epilog przygotowywałam kolejną książkę i cały proces zaczynał swój bieg na nowo. 

     Za każdym razem jednak wraz z ostatnią, przeczytaną linijką przychodziła chwila zadumy. Ponownie zatracałam się w tekście – myślałam o bohaterach, o ich charakterze i o problemach, z którymi musieli się zmierzyć; potem o fabule, zwrotach akcji i wszystkim, co mnie zainteresowało. I tak, z minuty na minutę, rodziła się opinia. Kilka słów, które kodowałam w głowie, kiedy odstawiałam książkę na półkę, życząc jej powodzenia z kolejnym, miejmy nadzieję, dużo mniej krytycznym czytelnikiem. 

     A z czasem naszła mnie myśl, że czułabym się dobrze, dzieląc się swoim zdaniem z innymi i takim oto sposobem po kilku latach w końcu znalazłam w sobie odwagę, by wprowadzić to niedorzeczne marzenie do obiegu.

     Ale kim tak naprawdę jest niepoprawna recenzentka, kiedy to przestaje kryć się za pełnym wzruszającego piękna światem literatury? Młodą, ale jakże niesforną kobietą, która wciąż poszukuje własnego, unikalnego ja i okropnie szybko się nudzi. Za dnia czytam, nocą natomiast piszę historie, które nigdy nie doczekują się zakończenia, a pomiędzy tym wszystkim uczę się w szkole średniej, prowadzę bookstagrama, bawię się grafiką i od czasu do czasu wtrące gdzieś na książkowym rynku własne trzy grosze – ot cała, nudna ja.