czwartek, 18 czerwca 2020

28. ZAPOMNIJ, ŻE ISTNIAŁEM – Beata Majewska

      "Wystarczyło jednak spojrzeć mu w oczy i już wiedziała, że to on, a równocześnie czuła, że teraz stanie się coś strasznego, znacznie gorszego niż tam, na dole. Że nastąpi katastrofa, koniec świata – jego świata i jej."
     Rafałowi Snarskiemu wydawało się, że nic nie jest już w stanie rozbudzić jego tkwiącego od lat w letargu serca. Luiza Mleczko przekonana z kolei była, że w objęciach ukochanego narzeczonego pośród urzędowych papierków jest w stanie być prawdziwie szczęśliwą. Czyhające tuż za rogiem przeznaczenie jednak w najmniej spodziewanych okolicznościach skrzyżowało ich drogi, gburowatym językiem kreśląc rysy pierwszego spotkania. Pochodzą z różnych światów, skupiają na innych priorytetach, a jednak to właśnie w swoich ramionach odnajdują pożądane ocalenie. Skrywane tajemnice zwiastują jednak czające się w mroku zło, które powolnie odbiera im tak potrzebną nadzieję.

     "Zapomnij, że istniałem" – trzy pozornie nic nieznaczące słowa stają się balansującą na granicy obezwładniającego niebezpieczeństwa bronią, a nam czytelnikom obiecują pełną wstrząsających emocji historię, ja jednak po jej zakończenie czuję się jedynie nieosobliwie rozczarowała. Już w momencie kiedy ta książka do mnie dotarła, kiedy zobaczyłam jakim językiem jest ona napisała, wiedziałam, że ta lektura może być trudna. Ale nie spodziewałam się, że jednocześnie będzie uosobieniem tak piekielnie niewykorzystanego potencjału.

     Luizka jest szalenie specyficzną bohaterką – taką, którą mamy wręcz ochotę udusić za lekkomyślne, momentami naprawdę pobłażliwe zachowanie chociażby wobec własnych rodziców. Bywa irytująca, rozpieszczona i leniwa, ale jej pełna zadzierania nosa postawa mimo wszystko lśni prawdą – pośród codziennych wydarzeń z łatwością możemy bowiem dostrzec, że wychowana w dość obiecujących warunkach niczego nie udaje i od czasu do czasu zaskoczy nawet najbardziej wymagającego czytelnika bystrością. Polubiłam ją jeszcze zanim w jej zachowaniu nastąpiły zaskakujące zmiany, które owszem, również ucieszyły moje oko, jednak jednocześnie dość rozczarowały, gdyż niestety dopadły Luizę z dnia na dzień, w dość wyolbrzymiony sposób.

       Rafał z pozoru także jest niesamowicie irytującym gburem, ale z czasem i w jego osobowości możemy dostrzec równie mamiącą prawdę; w obliczu naznaczonej stratą przeszłości, widzimy bowiem, że jest to człowiek, który tęskni, człowiek, który podjął w życiu niejedną złą decyzję, człowiek naznaczony wieloma skazami – i to naprawdę mnie w nim urzekło, chociaż jednocześnie nie sposób byłoby nie zauważyć, że poza suchymi, pozornie nacechowanych zdaniami, niemal jak w udanym streszczeniu, trudno szukać i w jego własnej historii fragmentów, które naprawdę mogłyby dotrzeć w głąb serca.

     Fabuła miała w sobie wiele intrygujących aspektów – sam pomysł na to w jaki sposób zacieśnić więzi między głównymi bohaterami niesamowicie mnie rozbroił, podobnie zresztą jak gdzieś tam mimochodem wpleciony w tło fragment dotyczący hodowania pszczół, czy wątek mafijny, który chociaż odrobinę przekoloryzowany, mimo wszystko zaskoczył swoją niepozornością – i z początku naprawdę czułam buzujące pod skórą oczekiwanie w związku z jej dalszym rozwojem wydarzeń. Byłam także w stanie uwierzyć w tworzące się między Rafałem i Luizą napięcie, a także w to, że oni naprawdę chcą, ale najzwyczajniej w świecie boją się iść dalej, jednak czym głębiej błądziliśmy wśród ich obaw, tym rzadziej chyliłam się ku stwierdzeniu, że ich naprawdę łączy lub może połączyć coś więcej niż niczym niepodparta płytka namiętność. Chwilę później na dodatek już przeskakiwaliśmy z taktownego flirtu, łagodnie eksponowanego zauroczenia, do bezbarwnie nabudowanego uczucia przez co, gdy do gry wkroczyły wydarzenia, które w jasny sposób miały nakreślić przyszłość, nie byłam w stanie utożsamić się z towarzyszącymi im emocjami.

     Ostatecznie czuję się trochę wręcz oszukana, bo naprawdę widziałam w tej historii ogromny potencjał, gdy tymczasem z wielkim oporem przebrnęłam przez jej początek, a przy jej końcu z kolei znów zabrakło mi jakichkolwiek uczuć. Chciałam płakać wraz z Luizą, chciałam dzielić ciążące na ramionach obawy z Rafałem, a także wraz z nimi wierzyć, że gdzieś tam czeka na nich piękna, wspólna przyszłość; tymczasem poza ogólną sympatią do bohaterów, nie poczułam nic.

     Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Jaguar.

czwartek, 4 czerwca 2020

27. WERONIKA KARDASZ – Tom 3: Ryzykowny wybór – Emilia Wituszyńska

      "Wybory, przed którymi stoimy, zawsze powinny należeć tylko do nas (...). Kiedy wieczorem kładziemy się do łóżka i pozostajemy sami ze swoimi musimy być pewni, że ten dzień przeżyliśmy tak, jak tego pragniemy my sami, nie inni."
     Piekło stanęło otworem, a świat pękł Weronice w rękach, kiedy wydawać, by się mogło, że nic nie jest już w stanie zagrozić jej szczęściu. Układy roztrzaskały się w drobny mak, pozostały jedynie namiastki nadziei, niebezpieczna gra przerodziła się w ryzykowną walkę o ostatni dech. Ale tym razem nie chodziło tylko o nią, chodziło o niego – mężczyznę, który w najmniej spodziewanym momencie zawładnął jej życiem i wywrócił otaczającą ją rzeczywistość do góry nogami. W imię miłości wróg zostaje przyjacielem, a pielęgnowane wartości przestają istnieć. "Zabij lub daj się zabić" – Weronika wiedziała, że Bracia Perun stali się dla niej ostatnią deską ratunku.

     "Ryzykowny wybór" podobnie jak dwa poprzednie tomy kipi od akcji, emocji i obezwładniającego ryzyka. Bohaterowie łączą siły, stawiając na gnącej się strachliwie szali własne życie. Wybory, które podrzuca im pod nos los, mogą przynieść ukojenie albo śmierć. Ale w obliczu piekła nawet i ona staje się słodkim ukojeniem. Pewne jest tylko jedno – ostatni tom serii rozpoczyna się i kończy z prawdziwym przytupem. Czytelnik wrzucony w sam środek rozpaczliwej walki, pragnie tylko poznać całą prawdę, bo mimo wszystko tajemnic nie brakuje, a kiedy nieuchronny koniec nadciąga wielkimi krokami, nagle ma on ochotę wrócić do samego początku tej szalonej przygody i na nowo pozwolić jej rozkochać się w sobie. Gwarantuję, Weroniki Kardasz nie da się nie polubić, podobnie zresztą jak i Braci Perun, którzy na nowo wracają do gry i oczarowują czytelnika płynącą z ich wnętrza prawdą.

      Zakończenie ponownie zaskoczyło, jednocześnie niezwykle dopełniając całość, a mi, chociaż naczytałam się o Weronice i Przemku już sporo, wciąż ich mało. Tutaj nie było miejsca na pomyłki, nie tylko ze strony bohaterów, ale i autorki, a jednak ona bezproblemowa poradziła sobie ciążącymi na jej barkach oczekiwaniami. I to z nawiązką.

      Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością autorki na pewno nie spodziewałam się, że ta seria w taki sposób rozgrzeje moje serce. A jednak stało się – momentami ironiczni, ale do szpiku kości prawdziwi bohaterowie, zatrważające tempo i depczące po piętach niebezpieczeństwo to tylko ułamek tego, co ma ona Wam do zaproponowania. Będziecie się śmiać, płakać i drżeć z przerażenia, czy jesteście gotowi podjąć to wyzwanie?

      Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.