środa, 31 lipca 2019

15. ZJAZD ABSOLWENTÓW – Guillaume Musso

      "Nie wiem, kto powiedział, że ludzie dostają od losu tyle, ile są w stanie znieść, ale to nieprawda. Najczęściej los to perwersyjny skurwysyn, który niszczy najsłabszych, podczas gdy dranie żyją długo i szczęśliwie."
      Vinca Rockwell, gdy świat na chwilę staje w miejscu przez straszliwą burzę śnieżną, rozpływa się w powietrzu. Niesamowicie zdolna uczennica, piękny, ale i jakże niebezpieczny rozkwitający pąk róży, ucieka z nauczycielem filozofii? Nie, przecież to niemożliwe... A jednak, zeznania świadków nie pozostawiają wątpliwości. Mijają lata, ale żadne nowe dowody nie wychodzą na jaw i kiedy wydawałoby się, że życie zaczyna toczyć się dalej, najlepsi przyjaciele Vicky – Thomas i Maxime na nowo muszą zmierzyć się z przeszłością. Ostatni bal absolwentów, po którym prawda będzie musiała wyjść na jaw.

      Tym, na co w thrillerach czytelnik zwraca największą uwagę, jest w stu procentach fabuła. Nie ważne jak bardzo dobrze autor wykreowałby bohaterów czy jak wyważanie poprowadziłby dialogi, w ogólnej ocenie te aspekty w tym gatunku na niewiele by się zdały. To przebiegowi zdarzeń bowiem poświęcamy najwięcej czasu i analiz, dlatego jeśli to w nim coś nie zagra odpowiednio, najczęściej oznacza to po prostu spisanie książki na straty. Dlaczego o tym mówię? Bo pod tym względem "Zjazd absolwentów" naprawdę daje radę! Chociaż na samym początku możemy odczuwać obawy, gdyż autor w bardzo specyficzny sposób wprowadza nas do świata tej historii, i wydawać, by się mogło, że podstawia nam pod nos zbyt wiele szczegółów, nie są one w żądny sposób uzasadnione! Rozwiązanie jest znacznie bardziej ukryte.
 
       Nie ma tutaj miejsca na nudę, aż do samego końca płynęłam przez tę historię z ogromnym zaintrygowaniem i ciekawością. Nie potrafiłam odłożyć jej na bok, chociaż tak dużo innych obowiązków mnie wzywało. Z tyłu głowy cały czas czułam, że coś mi ucieka i nie myliłam się, autor bardzo sprytnie manewrował słowami, ukrywając prawdziwe poszlaki między wierszami. Co mnie najbardziej w tym wszystkim zdziwiło, to chyba fakt, że chociaż od początku wiedziałam, że Thomas ma wiele za uszami, mocno mu kibicowałam. Bardzo dobrze rozbudowane portrety psychologiczne są zdecydowanie kolejnym mocnym punktem tej książki.

        Podobały mi się również wplecione w tekst retrospekcje i zmiany perspektyw, które pozwalały spojrzeć na tę zagadkę z innej strony. Dzięki temu morał, który z niej wynikał, był bardzo mocno podkreślony i nie dało się go przeoczyć. "Zjazd absolwentów" przekazuje sobą naprawdę dużo ważnych wniosków, chociażby to, że każdy medal ma dwie strony i, że nie dla każdego prawda będzie oznaczać to samo.

       To było moje pierwsze spotkanie z Guillaume Musso, ale na pewno nie ostatnie. Mam głęboką nadzieję, że jeszcze nieraz będę mogła wrócić do jego pióra.

       Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Albatros.

sobota, 27 lipca 2019

14. WSPÓŁLOKATORZY – Beth O'Leary

      "Myślę, że to nieprawda. Życie często bywa proste, ale zauważamy to dopiero wtedy, gdy bardzo się skomplikuje. Na przykład nigdy nie jesteśmy wdzięczni losowi za zdrowie, dopóki nie zachorujemy, ani nie cieszymy się, że mamy szufladę ze starymi rajstopami, dopóki nie podrze nam się najnowsza para."
     O "Współlokatorach" było naprawdę głośno przez bardzo długi czas, co drugi post pojawiający się w sferze bookstagramerskiej mówił o tym, że jest to naprawdę świetna letnia pozycja, którą trzeba zabrać ze sobą na wakacyjny wyjazd. I w pełni się z tym zgodzę, ale dodatkowo pokuszę się o stwierdzenie, że w tym jednym zdaniu tkwi cała idea tej historii...

      Gdy spotykamy Leona i Tiffy już na pierwszy rzut oka możemy dotrzeć jak dużymi są przeciwieństwami. On – spokojny mężczyzna pomagający w hospicjum, uosobienie przemyślanych decyzji i pozornego szczęście – i Ona – zwariowana kobieta kryjąca się w cieniu byłego partnera, wciąż wracająca myślami do przeszłości – dwa różne światy i dwie równie pogubione dusze, których uroczy styl życia porwie Was w niebywale magiczną podróż. Co Was czeka na jej przełomie? Jeszcze więcej wdzięcznym dialogów i mnóstwo humoru.

      Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki, w której autorka posługuje się tak lekkim językiem i robi to na tyle umiejętnie, że czytelnik nie ma kiedy się nudzić. Owszem, jeśli oczekujecie niebywale zaskakujących zwrotów akcji, to się zawiedziecie, ale jeśli podejdziecie do tej książki bez większych oczekiwań, miło spędzicie przy niej czas. Tak jak wspomniałam wyżej, moim zdaniem idea tej książki tkwi w słowach "letnia pozycja" i tego polecam się trzymać, jeśli chcecie dobrze się przy niej bawić.

       Jedynym denerwujący mnie aspektem był sposób zapisu dialogów, który pojawiał się tylko w przypadku perspektywy Leona. Zapisywanie wypowiedzi bohaterów po imieniu poprzedzającym dwukropek było irytujące i sprawiało, że trudno było się w takim przypadku połapać w towarzyszących im emocjach. Ale gdy patrzę na prześliczną oprawę graficzką, natychmiast wylatują mi z głowy takie ewenementy, więc pozwólcie, że zakończę tą myśl serdecznymi pozdrowieniami dla wydawnictwa i tworzącego tę okładkę grafika!

piątek, 12 lipca 2019

13. HATE TO LOVE YOU – Tijan

      "Kiedy widzę, jak cierpisz, mam ochotę zetrzeć twoje cierpienie. Kiedy w siebie wątpisz, chciałabym wygłosić najlepszą mowę motywacyjną w historii. Gdy płaczesz, pragnę, żebyś się uśmiechała. A kiedy się śmiejesz, chciałbym, abyś się śmiała jeszcze bardziej. (...)"
     Kennedy Clarke w college'u zamierza przestrzegać tylko trzech zasad – żadnych gorących facetów, żadnych dramatów i żadnego wracania do przeszłości. Nowe miejsce, nowa karta i nowi znajomi, do których pod żadnym pozorem nie może wkraść się Shay Coleman, tak łudząco podobny do jej rozchwytywanego brata, przez którego wymyśliła te reguły. Futbolista zamierza jej jednak udowodnić, że niektóre zasady są tylko po to, by je łamać.

     Stwierdzenie, że ta książka mnie zaskoczyła, byłoby dużym niedopowiedzeniem. Przywykłam do tego, że większość historii rozgrywających się na terenie szkoły/college'u/etc. zazwyczaj opiera się na tym samych schematach i rzadko kiedy zaskakuje czymś nowym. Ale "Hate to love you" jest takim przypadkiem, który otwiera się na prawdziwe problemy dorastających ludzi. W dzisiejszych czasach, kiedy wiele rzeczy zamiata się pod dywan, jest to nie tylko niezwykle istotne, ale i jak najbardziej trafnie opisane. I może właśnie dlatego ten tytuł zajął szczególne miejsce w moim sercu.

      Kennedy jest dziewczyną, która niejednemu czytelnikowi przysporzy ogrom irytacji. Z pozoru odrobinę zbyt niezdecydowana i za bardzo buntownicza, by ją polubić, może wydawać się typową bohaterką "dzisiejszych, popularnych" młodzieżówek. W moim odczuciu jednak z każdą kolejną sceną zyskuje w oczach – jesteśmy w stanie zrozumieć przyczynę jej zachowań, a z czasem zaczynamy także kibicować zmianom, które zachodzą w jej charakterze.

      A jaki z kolei jest Shay? To kompletne przeciwieństwo obrazu, który zapewne wytworzyliście w głowie po przeczytaniu opisu. NIE, Shayowi daleko do bad-boya! TAK, Shaya naprawdę da się po prostu lubić! Zapomnijcie o banerach, zapomnijcie o gołej klacie na okładce, z którą zapewne macie złe skojarzenia, i dajcie mu szanse!

       Jednak gdybym miała wspomnieć o aspektach, które mogą wielu osobom odebrać przyjemność z czytania tej książki, musiałabym przede wszystkim wspomnieć o tłumaczeniu, które – naprawdę nie wiem czym jest to spowodowane – zdecydowanie mi nie podeszło. Są osoby, które uważają, że styl Tijan wiele traci na przekładzie i po skończeniu "Hate to love you" widzę w tych słowach wiele racji, chociaż nie miałam okazji czytać oryginalnej wersji. Mimo tego uparcie będę twierdzić, że warto spróbować pokonać tą niedogodność!

      Czy to oznacza, że ta książka pod każdym innym względem jest doskonała? Nie, nie jest, nawet w moim odczuciu, jednak uważam, że temat gwałtu i napaści seksualnej, który jest w niej poruszany jest warty tego, by przymknąć oko na ewentualne niedociągnięcia. Książek, które oprócz romansu wysuwającego się na pierwszy plan, oferują nam dalsze tło i przekazują codzienne wartości brakuje na rynku, a ta historia w minimalny sposób zapełnię tę dziurę.

          Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.