środa, 1 maja 2019

7. PROSTY UKŁAD – K.A. Figaro

      "To prawda,  że trzeba zrezygnować z samego siebie, aby odkryć, jakim jest się człowiekiem i ile można znieść."
      Łucja już dawno wyfrunęła spod rodzicielskich skrzydeł, jednak dopiero teraz kończąc trzeci rok studiów rozpoczyna dorosłe życie. Chce skupić się na obronie pracy, tymczasem okazuję się, że jedyne o czym jest w stanie myśleć, to obłędnie gorący mężczyzna, którego miała okazję poznać kilkanaście dni wcześniej. On również nie może o niej zapomnieć, chce ją na własność, ale tylko i wyłącznie na swoich zasadach. Ten układ od początku obojgu przyprawić mógł tylko bólu.

     _(i niesamowicie dużego zażenowania czytelnikowi)_

     Pięknie oprawiona graficznie książka ze znacznie gorszym środkiem – tak określiłabym tę pozycję. Zabierając się za jej czytanie nie miałam żadnych oczekiwań, chciałam po prostu zatracić się w fikcyjnym świecie naszych bohaterów, ale mimo tych dużych, początkowych forów historia ta nie skradła mojego serca w żadnym stopniu. Już po zaznajomieniu się z tytułem wiedziałam, że będę mieć do czynienia z typowym układem bez zobowiązań, który po czasie przerodzi się w rollercoaster uczuć, jednak gdy zaznajomiłam się także z opisem okazało się, że przynajmniej w początkowych scenach schemat będzie gonić schemat. Całkowite różne światy, układ bez zobowiązań i, oczywiście, jako wisienka na torcie, ochrona przed gwałtem – czy to nie brzmi co najmniej znajomo? Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach na rynku literatury znajdziemy już praktycznie wszystko, dlatego nie powinnam oczekiwać od żadnego romansu większych zaskoczeń, ale nie oznacza to jednocześnie, że przymknę oko na fakt, że praktycznie cała ta historia opiera się na rzeczach, które już znamy i, które również moglibyśmy przewidzieć.
 
      Dodatkowo tematyka podobnych układów jest mi już trochę "znana", choćby ze względu na recenzję "Sponsora", która pojawiła się na blogu niedawno. I chociaż do tej historii też nie byłam z początku zbyt dobrze nastawiona, tam coś się jednak działo! K.H.Hanner rozbudziła we mnie naprawdę dużo emocji, podczas gdy w przypadku "Prostego układu" przez większość czasu jedyne co robiłam, to płakałam z zażenowania i irytowałam się zachowaniem głównej bohaterki. Jej niezdecydowanie nawet najbardziej cierpliwemu czytelnikowi napsułoby nerwów – nie czuła żadnej sympatii do Dimitriego już od pierwszego spotkania, a mimo to z każdym kolejnym rozdziałem pozwala omamiać mu się wokół paluszka. Ten facet na okrągło pokazywał swój tupet, a ona nie potrafiła mu nawet dobrze odburknąć! Wmawiał jej, że nie mają prawa być o siebie zazdrości, ale jednocześnie obrażał każdego, kto tylko mógłby mu zagrozić. Okłamywał ją co drugie zdanie, a ona mimo tego dalej wierzyła w to, co mówił. I może mogłabym przymknąć na to jeszcze oko, gdyby nie fakt, że absurd tej sytuacji rzucał się w oczy już od samego początku! Nawet ze znalezieniem wartościowego cytaty, który mógłby tę recenzję rozpocząć miałam problem, bo prawda jest taka, że ten facet poza zboczonymi tekścikami, nie uraczył ją niczym innym! 

       Autorka również nie wykazała się, w moim mniemaniu, w kontekście prologu. Zdaję sobie sprawę, że relacja naszych bohaterów opierać się miała na seksie, ale nie oznaczało to, że trzeba było to czytelnikowi rzucać w twarz już od pierwszych stron! Przez to od samego początku miałam problem, by polubić się z Dimitrim, gdyż zdawałam sobie sprawę jak jego znajomość z Łucją się zakończy. Fakt, że na przełomie tego tomu nie dowiedzieliśmy się również praktycznie niczego na temat jego przeszłości dodatkowo nie polepszył sprawy. Zapewne miało to sprawić, by czytelnik chętniej sięgnął po dalszą część, jednak przez to wątpię, żeby ktokolwiek był w stanie zaprzyjaźnić się z tym bohaterem. A już nie wspomnę o jego, jakże, wyszukanych przemyśleniach! Dawno nie odczuwałam takiego zażenowania czytając jakąkolwiek książkę!

        Jedynym atutem tej książki są jak dla mnie postacie drugoplanowe. Zakochałam się w Igorze! Nie chce na jego temat zbyt wiele zdradzać, gdyż dla osób nieczytających byłby to pewnego rodzaju spoiler, jednak ten facet jak dla mnie zasłużył na znacznie większą uwagę!

        No dobrze, myślę, że na tych argumentach poprzestanę, bo zaraz ta recenzja stanie się absurdalnie długa, a chciałabym by była przede wszystkim łatwa w odbiorze. Na sam koniec chciałabym powiedzieć, że nie zniechęcam Was do tej książki, ale byłoby to wierutne kłamstwo, biorąc pod uwagę to, że podczas czytania, jedyne o czym byłam w stanie myśleć, to o biednych drzewach, które zostały przeznaczone ku spisaniu tej historii. Więc może dodam tylko, że mam wielką nadzieję, ku temu, by drugi tom okazał się znacznie trafniejszy jeśli chodzi o wybór słownictwa w kontekście scen miłosnych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz