piątek, 23 sierpnia 2019

19. PIEŚŃ SYRENY – Alexandra Christo

     "(...) że odtworzył układankę, którą starałam się rozbić na fragmenty. A gdy sięga po miecz, jestem przekonana, że ta noc spłynie krwią."
     Każdy z nas zna historię Małej Syrenki – syreny, która zapragnęła stać się istotą ludzką i zmuszona była zapłacić za to głosem. Ale co jeśli prawdziwe wersja tej historii była znacznie mroczniejsza? Co jeśli morskie głębiny zamieszkiwane były przez przerażające zabójczynie, a piękne syrenie królestwo, o którym opowiadali nam rodzice, było tak naprawdę tylko i wyłącznie przelanym krwią oceanem? Jesteście gotowi poznać także Eliana? Ludzkiego księcia, który swojego powołania nie widział w panowaniu, a właśnie w polowaniu? W polowaniu na syreny ku ścisłości? Zapomnijcie o bajkowym podmorskim świecie, przygotujcie się za to na przyprawiającą o szybsze bicie serca historię poszukiwania własnej osobliwej definicji dobra.

      "Pieść syreny" kusiła mnie swoim wnętrzem odkąd tylko pojawiła się w zapowiedziach Wydawnictwa Kobiecego. Nie dość, że miała piękną oprawę graficzną, to w dodatku miała nawiązywać do "Małej Syrenki" – bajki, którą wielbiłam przez lata. Czy mogło więc być lepiej? Przyznam szczerze, że bardzo długo męczyło mnie mylne przekonanie, że na genialnym pomyśle cały zarys plusów tej historii się skończy, bo takie rzeczy zazwyczaj się po prostu nie udają; tym razem jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.

      W tej historii nie ma miejsca na nudę! Początek pozwala nam powoli wejść w świat, w którym Lira i Elian żyją na co dzień – autor odkrywa przed nami niebezpieczną niezwykłość oceanu z dwóch, kompletnie różnych perspektyw, a towarzyszący temu mrok przyprawia nas o dreszcze, i chociaż mogłoby się wydawać, że ten moment będzie nam się dłużył, mnie przepełniało wtedy jedynie zafascynowanie. Natomiast gdy ta dwójka się spotyka, może i owszem, strony zapewne zaczynają uciekać nam znacznie szybciej; czujemy owianą rozpaczą zapowiedź końca, a mimo to wierzymy, że ta historia może wciąż skończyć się bez ponownego przelewu krwi. Ale czy to rzeczywiście jest jeszcze możliwe?

       Dawno nie spotkałam się z tak prawdziwymi, ale równocześnie wyjątkowo udanymi w swej ironiczności dialogami. Niesamowicie się przy nich ubawiłam, ale nie będę ukrywać, że pod koniec także i kilka samotnych łez zamajaczyło mi na policzku... Polubiłam się z naszą parą głównych bohaterów, ale i ci, drugoplanowi, wykonali tutaj niezłą robotę, dlatego nawet jeśli nie przepadacie za "Małą Syrenką", uwierzcie mi, po "Pieść syreny" naprawdę warto sięgnąć!

        Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz