sobota, 29 czerwca 2019

12. NIEBEZPIECZNA GRA – Emilia Wituszyńska

"Najgorsze były takie momenty jak ten, gdy leżała na łóżku, myśląc o tym, że jej dzień wreszcie był wesoły, niezmącony dramatami(...) Najgorsze były właśnie takie momenty, gdy uświadamiała sobie, że niektórym nie jest już dane uśmiechnąć się ani do własnego odbicia, ani do nikogo innego."
Weronika już nieraz była zmuszona radzić sobie w znacznie gorszych sytuacjach, więc kryminalna zagadka, w którą zamieszany został pewien przystojny aktor z pierwszych stron gazet, nie wydaję się być dla niej wyzwaniem. Niepokornie pewna siebie nawet nie spodziewa się do jak niebezpiecznej gry tym razem została wciągnięta, bo gdy do walki wkraczają uczucia, nawet najprostsze zadanie może przyprawić o śmierć, nabierając znacznie innego wymiaru.

O tej książce było głośno przez naprawdę wiele tygodni, a gdzie się nie obejrzałam "Niebezpieczna gra" zbierała same najlepsze opinie. I może dlatego minimalnie się zawiodłam... Ale od początku.

Fabułę, która sama w sobie wypadła dość przemyślanie, moim zdaniem można spokojnie uznać za najlepszy aspekt tej książki. Przyznam szczerze, że jeśli ktoś zapytałby mnie czego się w niej spodziewałam, to chyba nawet za dziesiątym podejściem nie przewidziałabym opisanego przebiegu zdarzeń. Mogłabym się domyślić co najwyżej ułamku całości, ale mówiąc w tym przypadku o przewidywalności, skłamałabym. Autorka dopracowała szczegóły, a co najbardziej mi się w tym wszystkim podobało, to jej dbałość o realia historii. Może momentami brakowało mi takie "policyjnego" dreszczyku emocji, ale mimo tego naprawdę dało się wczuć w tę książkę i uwierzyć, że Wiktoria na co dzień obracała się w świecie policji.

A skoro już o niej mowa, polubiłam tę dziewczynę! Ku mojej uciesze, miała ciekawą osobowość i nie bywała irytująca, jak to często się zdarza na dzisiejszym rynku literackim. Z początku co rusz rzucała chamskimi odzywkami, bywała groźna i nieprzewidywalna, ale gdzieś pomiędzy tym wszystkim umiałam dostrzec w niej pokłady potencjału. I pod tym względem się nie zawiodłam, bo gdy u jej boku stanął Przemek, zaczęła się otwierać i z każdą kolejną stroną, wzbudzała we mnie coraz większą sympatię. Ich relacja jednak nie do końca potoczyła się tak, jak bym tego chciała. Ze smutkiem muszę przyznać, że w momencie, gdy padły między nimi pierwsze, poważne deklaracje nie umiałam w nie uwierzyć. To potoczyło się zdecydowanie za szybko i nie uratował tego nawet zniewalający charakter Przemka.

"Niebezpieczna gra" to debiut, który bez dwóch zdań należy docenić także pod względem stylu i języka. Autorka uraczyła nas na jego przełomie naprawdę wieloma trafnymi spostrzeżeniami i niebywale wgranym między nie poczuciem humoru. Czy jest więc coś, przed czym jeszcze powinnam Was ostrzec? Owszem, dialogi, momentami mogą wydawać się one przerysowane, jednak myślę, że w to przede wszystkim trzeba się po prostu wgryźć, dlatego jeśli początki będą dla Was trudne, spróbujcie dać tej historii czas, a śmiem twierdzić, że mimo wszystko naprawdę w końcu się do niej przekonacie.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz