wtorek, 21 maja 2024

40. OBJECTS OF ATTRACTION – Tom 2: Jej wisienki – Penelope Bloom

„Lubienie kogoś może się stać nasionkiem, które zapuszcza korzenie w glebie. Dopóki nie zobaczysz, jak rośnie, nigdy się nie dowiesz, ile jest w nim potencjału. Na wcześniejszych etapach można pomylić fascynację z miłością, a potem zobaczyć, że z nasionka wyrosło coś, czego się nie spodziewałaś.”

Dla Hailey tamten dzień był jak wiele poprzednich, zagubiona między dziesiątkami nowych przepisów i szalejącymi długami poszukiwała sposobu na sukces. Wierzyła, że jej pasja w końcu się zwróci, jednak póki co przysparzała jej jedynie kłopotów, które tym razem przyodziały postać pewnego, niebywale pyszałkowatego biznesmena, który nie dość, że pragnął jej wisienek i nie obawiał się mówić o tym głośno, to na dodatek ukradł wazon pełen kwiatów. Zostawił jej swoją wizytówkę, jakby mimo tego okropnego przedstawienia, które jej zaprezentował, naprawdę wierzył, że do niego zadzwoni… I cóż, nie pomylił się.

„Jej wisienki” zapowiadały się co najmniej obiecująco, chociaż okładka pozostała dość prosta i subtelna, to opis po raz kolejny stał się słodką i niezwykle sensualną obietnicą. Fakt, że w tym tomie mieliśmy również poznać bliżej Williama, który już zdążył zwrócić moją uwagę przy wcześniejszej części, stał się dodatkowym autem. Wierzyłam, że i Hailey podoła zadaniu, okaże się równie ujmującą postacią co Natasha i w podobny sposób zaczaruje mnie swoją autentycznością. Ostatecznie jednak ta lektura przypomniała mi jedynie dlaczego tak bardzo lubuję się w jednotomówkach.

Starałam się traktować ten tytuł z przymrużeniem oka, dbałam, by nie wymagać od niego górnolotności, ale i to na niewiele się zdało. Początek tej historii był obiecujący, owszem, pierwsze spotkanie naszych bohaterów wybrzmiało niebywale urzekająco na tle całej lektury i rozbudziło we mnie niczym niestrudzoną ciekawość co do późniejszych wydarzeń. Niezwykle urokliwa okazała się również sceneria, kto nie marzył choć raz, by wdać się w gorący romans w cukierni, w towarzystwie pysznych wypieków i niezwykłych aromatów? Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, kiedy to zderzyłam się z pierwszym problemem, bowiem tak, jak w przypadku Bruce’a autentyczność jego czynów po prostu się czuje, tak w przypadku Williama o nich się jedynie mówi i może nie rzucałoby się to aż tak w oczy, gdyby nasz główny bohater na co dzień przejawiał swoją postawą coś więcej niż aurę niebywale zapatrzonego w siebie kolesia. Po fragmentach, w których uczestniczył w pierwszym tomie oczekiwałam od niego naprawdę wiele, bowiem wydawać, by się mogło, że ma on wiele do opowiedzenia, a za uzależnieniem, z którym się mierzy, kryje się niebywale urokliwy mężczyzna. Tymczasem autorka w żadnym stopniu nie podołała wyzwaniu i ostatecznie zamiast interesującego kręgosłupa moralnego, dostaliśmy Williama w nieco wątlej i mdłej postaci, a na dodatek jego uczucia nie dość, że zostały potraktowane dosyć oględnie, to na dodatek spłaszczono je jedynie do sfery czysto fizycznej.

Z Hailey autorka obeszła się odrobinę łaskawiej, poznaliśmy jej pasje, jej przyjaciół, a także aspiracje, do których dążyła, chociaż nie ukrywam, że ciągłe wzmianki o jej doświadczeniu sensualnym na dłuższą metę doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Prawdziwym gwoździem do trumny okazało się jednak coś innego. Wspominałam już wielokrotnie, że cenię sobie to erotycznie zabarwione, ale wciąż taktowne poczucie humoru, z którego zasłynęła ta seria,  tylko że w przypadku „Jej wisienek” ono zaginęło, a przynajmniej dla mnie stało się z czasem zbyt ciężkie i dosyć niesmaczne. Nie wnosiło wiele do lektury, a jedynie prowadziło do krzywdzących wniosków, więc czy utrata tak cennego, jak i przewodniego atutu nie przemawia w dosadny sposób sama za siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz