środa, 5 września 2018

5. DZIEWCZYNA Z POCIĄGU – Paula Hawkins

"Myślę, że koszmary kiedyś odejdą, że kiedyś przestanę odgrywać to w nieskończoność w mojej głowie, lecz na razie wiem, że czeka mnie długa noc. A muszę wcześnie wstać, bo nie zdążę na pociąg."
Każdy poranek zaczynała od przejażdżki pociągiem. Mijała dom, w którym kiedyś prowadziła ułożone życie i, który kiedyś był dla mnie miejscem bezpiecznym i szczęśliwym. A później mijała dom, uderzający podobny do tego, który kiedyś należał do niej i, w którym pod jej bacznym okiem rozgrywała się tragedia. Nie znali jej, lecz ona wyobrażała sobie ich jako idealne małżeństwo, więc gdy ta wizja zaczęła się sypać, poczuła potrzebę rozwikłania zagadki. Zagadki, której rozwiązanie czaiło się tuż obok niej.

"Dziewczyna z pociągu" to historia, która swoją premierę miała już jakiś czas temu. Osobiście zamierzałam dać jej szansę znacznie wcześniej, ale nigdy się jakoś nie składało, więc w moje łapki trafiła dopiero teraz. Skusiłam się dobrymi recenzjami, dopiskami na okładce, które zaświadczały o popularności tej książki, a także tym, że po kilku poprzednich romansowych rozczarowaniach, potrzebowałam czegoś innego. I tak doszłam do wniosku, że może to już czas?

O tym thrillerze wspominałam przede wszystkim kilka razy na Instagramie. Mówiłam, że nie mogę się przełamać, by zacząć czytać, później, że pomimo początkowych obaw, jest dobrze, a jeszcze później temat się urwał. Dlaczego? Potrzebowałam dać sobie chwilę, to na pewno. Musiałam ponownie przeanalizować całą fabułę, ponieważ w momencie zetknięcia z epilogiem, ogłupiałam. I co najgorsze, nie dlatego, że mnie on zaskoczył, ja po jego przeczytaniu tak naprawdę zostałam z niczym.

Czytanie tej historii zajęło mi dobre dwa tygodnie, głównie dlatego, że po dotarciu do okolic połowy, zdążyłam przewidzieć wszystko co miało zdarzyć się dalej, a co za tym idzie każda z kolejnych stron przywodziła mi coraz to mniej emocji. Odkładałam książkę, by po kilku dniach wrócić do niej z nadzieją, – że może jednak coś jeszcze się wydarzy – która za każdy razem umierała śmiercią okrutną. Jeszcze okrutniejszą od tej, którą przeżyła jedna z bohaterek. Fakt, że zagadka, którą pozostawiono czytelnikowi do rozwiązania, okazała się tak przewidywalna, był dla mnie jednym wielkim rozczarowaniem. Najbardziej zasmuciło mnie jednak to, że "Dziewczyna z pociągu" miała potencjał, który niestety zniknął w natłoku – tak naprawdę niewnoszących niczego do fabuły – wydarzeń.

Rachel to bohaterka, której nie da się polubić. Dziewczyna bez osiągnięć, której życie kręci się wokół alkoholu i byłego męża oraz jego nowej rodziny, którą założył. Zdradzona, samotna, pławiąca się w kałuży własnej porażki nagle znajduje powód, dla którego chce być trzeźwa. Podczas codziennych podróży pociągiem pod przykrywką pracy, którą swoją drogą już dawno straciła, wciąż myśli o poprzednim życiu, które rozpadło się jak domek z kart. Poznajemy jej przeszłość i historię, ale sposób przedstawienia tego nie wywołuje emocji. A gdy dochodzą do tego jeszcze inne postacie, okazuję się, że każda z nich jest zbudowana praktycznie na tym samym szkielecie – równie płytkim i pobieżnym.
 
Muszę przyznać, że sam zamysł na całą historię był dobry i jestem wręcz przekonana, że znajdzie swoje grono zagorzałych czytelników. Natomiast ja, ktoś, kto w życiu już trochę książek przeczytał, jestem natomiast zwyczajnie zawiedziona, a fajerwerki, które pojawiały się wokół tego thrillera, stały się dla mnie zagadką. Prawdziwą zagadką w porównaniu do tej, o której czytałam.

Co zawiodło? Może konstrukcja całej książki – podzielenie narracji na moment poranka, który w przypadku praktycznie każdego bohatera obracał się wokół pociągów, i wieczora, będącego czymś na kształt streszczenia wszystkiego innego? Może ilość tych wątków pobocznych, które oprócz tego, że nie wnosiły do fabuły niczego głębszego, tak naprawdę wraz z ostatnimi stronami nie doczekały się nawet odpowiedniego zakończenia? A może sam styl pisania autorki, który dopiero z czasem nabrał barw? Odpowiedzi jest wiele, jednak wniosek wciąż pozostaje ten sam. Coś zawiodło i to pokaźnie.

4 komentarze:

  1. Chciałam ją kiedyś przeczytać, ale widzę, że to kolejna rozbuchana pozycja. Niestety nie rozumiem popularności większości książek. Też czytałam już trochę z gatunku, więc boję się, że i dla mnie akcja będzie przewidywalna ;/
    No nic, może kiedyś się skuszę.

    pozdrawiam
    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jeśli już zdecydujesz się ją przeczytać, powinnaś podejść do niej bez żadnych oczekiwań. Ot, zwykła historia dla zabicia nudy. Kierując się dobrymi opiniami i tymi wszystkimi "ahami i ohami", zawiedziesz się tak jak ja :/

      Również pozdrawiam ♥

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Uff, nie jestem jedyna, która tej książki nie polubiła!

      Usuń