wtorek, 20 lutego 2018

1. IDOL - Marta Fox

"Idol, dobre słowo. Lubisz się podobać i to wszystkim. Ja też bym chciała. Ale najbardziej tobie."
Siedemnastoletnia Sonia to bardzo ambitna licealistka. Zakochana bez opamiętania w pewnym, dość rozchwytywanym w szkole chłopaku, stara się mimo wszystko nie wychodzić przed szereg. Cieszy się w swoim życiu również obecnością dość zwariowanej rodziny i przyjaciółki od serca, ceniąc sobie ich miłość względem niej.W obliczu szaleństwa, które proponuje jej ukochany, zapomina jednak o wszystkim wartościach, które dotychczas, mogłoby się wydawać, zawzięcie pielęgnowała. Stawiając wszystko na jedno kartę, nie wie jeszcze jakie konsekwencje będzie musiała ponieść za swoje kłamstwo, gdy niewinny wyjazd na siedemnaste urodziny okażę się jedną wielką klapą, a na jej drodze stanie Artur – młody aktor, który nieświadomie sprawia, że całe życie Soni zmienia się bezpowrotnie.

Twórczość Marty przewijała mi się już przed oczami kilkakrotnie, jednak nigdy jakoś nie mogłam się przełamać, by sięgnąć po coś jej autorstwa. Zwyczajnie uznałam, że książki wychodzące spod jej pióra, nie do końca wpasowywały się w moje gusta. Postanowiłam podjąć jednak wyzwanie, a gdy udało mi się dostać "Idola" w jednej z bibliotek, stwierdziłam, że to już czas. Okładka naprawdę zachęcała, a opis nie wydawał się zły. Mimo wszystko nie nastawiałam się na nic i to było dobrą decyzją, bo nie poczułam rozczarowania, gdy historia okazała się zwyczajnie... kiepska. 

Głównym tematem tej młodzieżówki jest przede wszystkim kłamstwo i konsekwencje, które wcześniej czy później jesteśmy zmuszeni za nie ponieść. "Idol" przypomina, że relacje z ważnymi dla nas ludźmi są bardzo kruche, a źle podjęte decyzje mogą trwale je uszkodzić i sprawić, że zaufanie, na które pracowaliśmy latami, rozpłynie się w powietrzu.Ta książka uczy, to pewne, jednak czy aby na pewno sposób, którego użyła do przedstawienia swoich racji autorka, jest dobry?

W moich oczach "Idol" wypadł naprawdę źle, głównie dlatego, że już przy pierwszych rozdziałach wiedziałam, że będzie mi ciężko przebrnąć przez jego dalszy tekst. Powodem tego był przede wszystkim kierunek, w którym ta historia się rozwinęła. Spodziewałam się czegoś innego, a to co otrzymałam jednocześnie mnie zaskoczyło i... Zawstydziło?

Sonia wydawała mi się dość ambitną bohaterką, z którą na początku złapałam więź. Potrafiłam się z nią utożsamić, dlatego też, gdy nagle z porządnej nastolatki, stała się szaleńczą fanką, bardzo się zawiodłam. Z rozdziału na rozdział było mi coraz trudniej zrozumieć jej zachowanie, gdyż jej nagła zmiana wprowadziła w mojej głowie prawdziwy zamęt. Jej tok myślenia był dla mnie nie jasny, a to, czym się kierowała obce. Poruszanie się między wersami i szukanie prawdziwego przekazu stało się więc bardzo trudne. Z każdą stroną Sonia denerwowała mnie coraz bardziej, przez co z czasem przestałam mieć ochotę, by analizować przeczytany tekst i wyciągać z niego prawidłowe wnioski.

Nie wątpię, że dla wielu czytelników ta książka będzie interesującym odkryciem, jednak ja wiem, że nie wrócę do niej po raz drugi. Lista plusów jest doprawdy krótka i marnie wypada na tle minusów, które znalazłam. Może powodem tego jest to, że nigdy nie pałałam aż tak wielką miłością do żadnego ze swoich idoli? A już szczególnie tych praktycznie osiemnaście lat starszych?

Moje pierwsze spotkanie z Martą Fox jak widzicie nie okazało się zbyt przyjemne, jednak mimo wszystko myślę, że jeszcze kiedyś postanowię dać jej twórczości drugą szansą, póki co jestem jednak bardzo ciekawa czy Wasze opinie przypadkiem nie będą mu bardziej przychylne. I mam również nadzieję że to, iż właśnie takim akcentem rozpoczęłam swoją przygodę z blogiem, zbytnio Was nie zniechęci! 

czwartek, 15 lutego 2018

0. PONAD WSZYSTKO - Nicola Yoon

"Kiedy to przeczytasz, dokona się już to, czego chcieliśmy. Nasze spotkanie będzie doskonałe."
Madeline jest poważnie chorą osiemnastolatką, która całe życie spędziła w domu. Uwięziona w swoim sterylnym pokoju, czyta i stara się żyć, nie chcąc tego co niemożliwe. I udaje jej się to, ale do czasu, gdy do domu po sąsiedzku nie wprowadza się nowa rodzina, w tym ON - anioł śmierci, jak uwielbia go nazywać. Całe jej życie się zmienia, zakorzeniają się w nim nowe rzeczy, rzeczy, o których dotąd nie miała pojęcia i już wtedy jedno jest pewne, tego nie będzie dało się odwrócić, bo co raz zostanie zobaczone na zawsze pozostanie.

Przyznam się szczerze, że bałam się czytać tę książkę, ponieważ przez wiele tygodni było o niej naprawdę głośno, a nie byłoby blogerki, która, by o niej nie wspomniała. Nasłuchałam się już więc tylu pozytywnych opinii, że w końcu stwierdziłam, iż nie mogę być gorsza. I jestem pozytywnie zaskoczona! Zaskoczona złotym środkiem, który autorka znalazła pomiędzy nadzieją, nieznanym i humorem. 

Całą historię poznajemy z perspektywy Maddy i tekst wraz z ilustracjami, które zostały do niego dodane urzeka już od pierwszych chwil i niesamowicie wciąga. Czytasz i już po kilku pierwszych stronach wiesz, że nie przestaniesz dopóki nie dojdziesz do ostatniej. "Ponad wszystko" nie tylko pokazuję piękną historię miłości w nowej odsłonie, ale jednocześnie daje nadzieję i to nie samej bohaterce, ta nadzieje zawarta w rozdziałach udziela się także nam.


Książka ta jest skierowana przede wszystkim do młodzieży, do osób, które podobnie jak Madeline dopiero powoli wkraczają do świata dorosłości, ale moim zdaniem każdy dorosły znajdzie tutaj coś dla siebie. Książka nie tylko wzrusza, ale i uczy. Podobnie jak "Mały książę", który wiele razy został przytoczony w tekście, tę historię przy każdym przeczytanym razie poznaje się na nowy sposób. Za każdym razem otwiera ona przed nami inne drzwi, uczy czegoś innego i wzbudza w nas inne emocje.

Bardzo rzadko zdarza mi się płakać przy książkach, jeśli już to najczęściej dzieje się to przy zakończeniach, a tutaj ja prawie cały czas miałam łzy w oczach! I to nie chodzi tylko o to, że w pewnym sensie utożsamiłam się z bohaterką, tutaj chodzi o to, że ona miała tak wspaniałe podejście do życia i, mimo tego co ją spotkało potrafiła się nim cieszyć, że mi w pewnych momentach brakowało słów. Mad jest postacią, którą można uważać za wzór. Wielu ludzi nie potrafi się cieszyć z otaczającego świata, mimo że ma dużo więcej możliwości niż ona. Przykładem tego w książce jest na przykład córka Carly - Rosa, dzięki niej dostrzegamy kontrast między tymi bohaterkami, a także jeszcze bardziej doceniamy zachowanie Mad.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze Olly, chłopak, który naprawdę zaimponował mi swoim zachowaniem. Mimo tego, że dowiaduje się co dolega Maddy, nie ucieka. Zgadza się na te wszystkie rzeczy, które musi wykonać tylko po to, by choć na chwilę być przy niej. Pokazuje swoim zachowaniem, że mimo, iż sam ma problemy nie boi się wziąć na swoje barki także innych, dodatkowych.

Autorka wykreowała nie tylko świetnych bohaterów, ale ukazała światu fantastyczną fabułę. Nie spotkałam się jeszcze z taką książką, nie wiem, może jestem troszkę zacofana, ale w każdym razie pierwszy raz miałam do czynienia z tak wciągającymi, a zarazem nieskomplikowanymi i niespodziewanymi zwrotami akcji. Owszem, gdzieś z tyłu głowy miałam kilka wizji co do zakończenia i choroby Madeline, ale i tak odczułam miłe zaskoczenie co do niego.

Dużym plusem tej historii jest też okładka (mam na myśli tą pierwszą, nie stworzoną na potrzebny filmu), która przyciąga wzrok i jest... po prostu tak słodka i piękna, że ja wiedziałam, iż muszę ją mieć. I mimo, że opis, który znajduje się z tyłu moim zdaniem mógłby być dziesięć razy lepszy, to jestem pewna, że wiele osób sięgnie po tą książkę, podobnie jak ja, właśnie dla okładki.