"Można być obojętnym na podszepty serca, można ignorować drugą osobę, próbować z tym walczyć, ale uczucia zawsze wygrywają, są silniejsze od głosu rozsądku."
e, chociaż przyznam szczerze, że dopiero teraz, w momencie styknięcia się z kolejnym, widzę jak bardzo tęskniłam za Weroniką. Ta dziewczyna już na samym początku miała w sobie coś, co sprawiało, że przez jej historię płynęło się w zawrotnym tempie. Tutaj, w drugim tomie, chociaż samej Weroniki jest niewiele, radość z czytania pozostała u mnie równie duża, a to wszystko zapewne z kolei za sprawą Ewki, która nieźle na łamach książki swoją osobą namieszała – pyskata, z deka dziecinna podbiła moje serce znacznie szybciej niż się tego spodziewałam. A Łukasz? Z początku arogancki, zbyt pewny siebie pod wpływem postawionego przed nim zadania powoli odkrywa przed czytelnik inne oblicze. Czy lepsze? Tego musicie dowiedzieć się już sami, ja natomiast z czystym sercem mogę z kolei przyznać, że z każdą kolejną stroną zapisaną ich wspólną historią coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że pozory lubią mylić.
"Układ idealny" zaskakuje, a na dodatek kipi od nagłych zwrotów akcji, wzburzonych uczuć i łamanych zasad. Tutaj nic nie jest takie, jak z początku mogłoby się nam wydawać – autorka zręcznie manewruje między rzucanymi mimochodem domysłami, a kiedy wydaje się, że wiemy więcej niż nasi bohaterowie, poszlaki zaczynają uciekać nam przez palce. I, chociaż przez cały ten tom obawy jednostajnym rytmem depczą nam po piętach, mam wrażenie, że tak naprawdę wątły węzeł niebezpieczeństwa jeszcze się nie zacisnął.
Muszę przyznać, że zazwyczaj nie miewam szczęścia do serii, a jednak po raz kolejny Emilia Wituszyńska pozytywnie mnie swoim piórem zaskoczyła i pozostawiła z ogromnym niedosytem. Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko czym prędzej zabrać się za czytanie ostatniego tomu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz