"Nie ma czegoś takiego jak przypadek. Przypadek wydaje się niesamowitym zbiegiem okoliczności, który nie jest ze sobą powiązany. Ale zawsze jest jakiś związek."
Rachel nie żałowała ani jednego słowa, które wyrzuciła Owenowi prosto w
twarz w obronie przyjaciółki.... Oczywiście aż do momentu, gdy nie
okazało się, że pomyliła facetów, a niebieska koszula okazała się
brązową – to nie aż tak duża różnica, prawda? Caine więc powinien ją
zrozumieć, jednak sytuacja komplikuje się znacznie bardziej już w
momencie, gdy adresatem jej przeprosin musi stać się nie tylko facet,
którego obraziła w klubie, ale i jej nowy wykładowca, który na dodatek
nie toleruje spóźnień. Rachel więc w poniedziałkowy poranek jest na
straconej pozycji, jednak jeszcze nie zdaje sobie sprawy jak znaczący
okaże się dla niej ten dzień. Czy da się wygrać z poczuciem winy?
"Kusząca pomyłka" to książka autorki, którą tak naprawdę bardzo dobrze
już znam; autorki,
która w moim mniemaniu ma na swoim koncie naprawdę wiele wartych uwagi
pozycji, ale i
kilka takich, których na pewno nie będę wspominać zbyt dobrze. Przyznam
szczerze, że niesmak pozostał we mnie do dziś chociażby po jednej z
pierwszych historii ("Tylko twój"), które spod jej pióra przeczytałam,
jednak nie sposób nie zauważyć również, że mimo tego wciąż coś ciągnie
mnie w jej kierunku. Może ma w tym swój udział obiecujący duet, który
stworzyła wraz z Penelope Ward i, który wniósł wiele dobrego do kręgu
jej twórczości, może są to coraz różnorodniejsze i coraz to bardziej
wpadające w oko okładki, a może mimo wszystko mam jakiś sentyment do jej
pióra, gdyż "Drań z Manhattanu", którego czytałam już naprawdę kilka
ładnych lat do tyłu, zapadł mi w pamięć na tyle, by wciąż jeszcze
wierzyć, że któraś z jej nowszych pozycji może zachwycić mnie równie
mocno.
Póki co jednak chyba się na to nie zapowiada.
Mam także coraz to silniejsze wrażenie, iż Vi Keeland ma dość
ograniczony zasób pomysłów i wiele z nich pojawia się w jej książkach
kilkukrotnie, przez co z czasem już niesamowicie łatwo odgadnąć cały
przebieg dalszych zdarzeń. Szczególnie odnosi się to chociażby właśnie
do wspomnianego "Drania z Manhattanu" i wydanej dość niedawno "Nagiej
prawdy", która miała w sobie naprawdę ogromny potencjał, a którą
skończyłam ostatecznie z dość dużym rozczarowaniem. Jest to jednak
mniemanie na trochę inną recenzję, bo "Kusząca pomyłka" akurat dość
intrygująco wyróżnia się na tle pozostałych książek. Może nie jest z
rodzaju tych, które jakoś szczególnie zapadną mi na dłuższą metę w
pamięć, jednak ma w sobie coś na tyle ciekawego, żebym chciała do niej
od czasu do czasu wracać.
Historia Rachel i Caine
jest jak piosenka, której słów co prawda nie znamy, jednak już na
podstawie samej melodii możemy powiedzieć, że jest ona nam znajoma.
Dlaczego? Bo jej ogólny zarys jest łatwy do rozszyfrowania, owszem, są
tutaj momenty, które mogą nas zaskoczyć, ale jest i pełno takich, które
już gdzieś widzieliśmy – może wspominamy je z uśmiechem na twarzy, a
może z tlącym się w głowie zażenowaniem, ale jestem przekonana, że każdy
kto gustuje w tym oto gatunku miał już z nimi wcześniej czy później do
czynienia. Czy to czyni tę książkę gorszą? Absolutnie nie; co więcej
uważam nawet, że Vi Keeland w tym przypadku naprawdę dość sprytnie
manewruje między utartymi schematami, a niesamowicie urzekającym
usposobieniem głównych bohaterów, bowiem intryga chociaż nie jest tutaj
zbytnio zaskakująca, sama relacja tej dwójki wynagradza nam to z
nawiązką. Na uznanie moim zdaniem zasługuje przede wszystkim Caine,
który jako jeden z niewielu męskich bohaterów na rynku naprawdę
reprezentował sobą coś więcej niż tylko niebywale irytująco doskonały
wygląd.
Czy tę piosenkę da się lubić? Jak najbardziej, bo chociaż znajoma jest nam ona z melodii, słowa wciąż pozostają kuszącą zagadką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz