„Potrzebuję tego jak powietrza i jedyne, czego się boję, to tego, że się od niego uzależnię; że stanie się moją heroiną. Gotowa jednak jestem ponieść to ryzyko, bo nie chcę dłużej żyć w tej zimnej, pustej skorupie…”
Ten tytuł przypadkiem trafił w moje ręce, mimo to jednak od początku zdobył moje pewnego rodzaju zainteresowanie. Przyciągający tytuł, wiele znanych mi nazwisk w strategicznym miejscu okładki, a do tego niezwykle obiecujący opis. Nie będę ukrywać, że do samego końca nie wiedziałam, czego po tej lekturze mogłabym się spodziewać i wydaje mi się, że to był jeden z niewielu aspektów, który utrzymał powabne napięcie. Różnorodność zawartych w niej tajemnic, namiastka tematów tabu, które miały zostać na jej przestrzeni poruszone czy też rozmaitość charakterna bohaterów nie do końca bowiem poradziły sobie z tym zadaniem.
Z jednej strony ocena tego tytułu nie jest łatwa, biorąc pod uwagę, że za każdą z poszczególnych historii stoi inna autorka, z drugiej jednak strony jestem zdania, że rozkładanie tej lektur na części pierwsze nie miałoby swojego sensu, ona powinna bowiem wybrzmieć jakoś całość. Trzeba jednak zaznaczyć, że są opowiastki, które przyciągnęły moją uwagę w większym stopniu i te, które nie przyciągnęły jej ani odrobinę. Na pochwałę zasługują na pewno „Finałowa zagrywka” od L.J. Shen, podobnie zresztą jak i „Kajdany porządzenia” Caroline Angel, które według mnie stanowiły najbardziej dopracowane fragmenty. Z kolei jednak jeśli miałabym zastanawiać się, która autorka zrealizowała obiecywane w opisie zagadnienie „tabu” wskazałabym zaledwie „Kodeks złamanych zasad” Moniki Cieluch, „Mimo wszystko” J. Harrow oraz „Zakazane pożądanie” Anny Wychowskiej, ich opowiastki bowiem w rzeczywisty sposób oscylowały między Miłością Zakazaną. Nie sposób w takim razie ukryć, że ostateczny wynik nie jest wynikiem w pełni zadowalającym. Czy pozostałe fragmenty tej lektury w takim razie są do wyrzucenia? Cóż, to zależy, co tak naprawdę miało grać w tej Antologii pierwsze skrzypce.
Obietnice na przestrzeni opisu, dotyczące wszechobecnego ryzyka, scen, które miały wywoływać rumieńce na policzkach czy też wizji świata przełamującego wszelkie bariery, wydaje mi się, że stały się pewnego rodzaju gwoździem do trumny. W momencie, kiedy konfrontujemy odbiorców z tak dosadnym zapewnień musimy liczyć się z konsekwencjami i tym, że czytelnik będzie mieć prawo czuć się oszukany. I niestety właśnie z takimi odczuciami mierzyłam się po zakończeniu lektury, uważam bowiem, że autorki Antologii w pewnym momencie zagubiły oczekiwany sens i balans między rzeczywistymi tematami tabu, a odpowiednio brzmiącą fikcją literacką. Chylę się również ku stwierdzeniu, że Miłość Zakazana najzwyczajniej w świecie pokonała ich początkowe założenia, może i nawet ta lektura od samego początku nie miała być tak dosadna, a kwestia opisu to zaledwie przerysowany błąd osoby układającej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz