„Nigdy się tego nie bój. Nie możesz oddać połowy serca, bo to tak, jakbyś dała komuś złamane. Musisz dać je całe i wierzyć, że ta osoba je zatrzyma i będzie chronić.”
Dekker już raz leczyła złamane serce, Hunter już raz próbował zapomnieć; teraz jednak można by rzecz los rzuca im pod nogi jeszcze jedną szansę i na nowo pląta ich drogi razem. Ona doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli nie przeciągnie hokeisty na swoją stronę, rodzinna firma może na tym wiele stracić. On z kolei wie, że problemy, z którymi mierzy się na co dzień zaczynają przysłaniać mu zdrowy rozsądek. Między nimi zawsze była fizyczna chemia i nie byli w stanie tego ukryć pośród wyzwisk i obelg, które w swoją stronę wzajemnie rzucali, jednocześnie żadne z nich nie potrafiło przyznać, że mogłoby połączyć ich coś więcej. Czy będą w stanie w końcu zaryzykować? Czy odnajdą w sobie ukojenie i wyznają dręczące ich uczucia?
A myślę, że to nie koniec mojej przygody z tą serią.
Dekker, mimo kilku pochopnych decyzji nie straciła mojego wsparcia nawet na chwilę; kibicowałam jej bez względu na podjęte decyzje, przeżywałam razem z nią wszystkie wydarzenia. Zdobyła moje serce swoim uporem, ciętym, ale mimo wszystko wrażliwym charakterem, a przede wszystkim ludzkim zachowaniem. Rzeczywiście byłabym w stanie dostrzec w niej siebie, czy chociażby osobę, którą mogłabym poznać w realnym świecie.
Podobne odczucia żywię zresztą także wobec Huntera; odczuwałam wraz z nim wszystkie jego emocje, przeżywałam jego zwycięstwa, czy porażki, a także czułam w kościach wszechogarniającą go złość, czy też smutek, który przez tyle lat dusił w sobie. Skradł moją sympatię swoim poświęceniem wobec rodziny, czy też miłością do chorego brata.
Uczucie, które połączyło te dwójkę było trudne, może też stąd tak bardzo brakowało mi na końcu czegoś, co skrupulatnie domknęłoby tę historię. Zakończenie bowiem jest czymś, czego mogliśmy się spodziewać; czymś, co urokliwie łączy powierzone Dekker na samym początku zadania, jednak moim zdaniem nie przekazuje odpowiednio tego, co mógłby nam jeszcze przekazać w tych zdarzeniach Hunter. A to, czego dokonał i to, przez co przeszedł było warte uznania.
Moją sympatię zdobył też ojciec naszej głównej bohaterki, dlatego więc mam nadzieję, że jego wątek rozrośnie się na przełomie kolejnych tomów, gdyż tutaj trochę nam tego poskąpiono. Podobne odczucia mam wobec pozostałych trzech sióstr, bardzo polubiłam dyskusje, które wywiązywały się między nimi, a Dekker i żałuję, że i ich było tutaj tak mało.
Czy ta historia zapadnie mi w pamięć na dłużej? Szczerze mówiąc nie wiem, jednak te kilka godzin, które poświęciłam na jej przeczytanie wspominam nienagannie. Autorka może nie wywołała we mnie łez, czy okrzyków zdumienia, ale pozwoliła mi zatracić się w bohaterach i zadbała o to, bym z ciekawością brnęła przez kolejne rozdziały. Mogę więc zapewnić, że kolejne tomy niedługo na pewno wpadną w moje ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz