wtorek, 6 lutego 2018

1. IDOL - Marta Fox

"Idol, dobre słowo. Lubisz się podobać i to wszystkim. Ja też bym chciała. Ale najbardziej tobie."
Siedemnastoletnia Sonia to bardzo ambitna licealistka. Zakochana bez opamiętania w pewnym, dość rozchwytywanym w szkole chłopaku, stara się mimo wszystko nie wychodzić przed szereg. Cieszy się w swoim życiu również obecnością dość zwariowanej rodziny i przyjaciółki od serca, ceniąc sobie ich miłość względem niej.W obliczu szaleństwa, które proponuje jej ukochany, zapomina jednak o wszystkim wartościach, które dotychczas, mogłoby się wydawać, zawzięcie pielęgnowała. Stawiając wszystko na jedno kartę, nie wie jeszcze jakie konsekwencje będzie musiała ponieść za swoje kłamstwo, gdy niewinny wyjazd na siedemnaste urodziny okażę się jedną wielką klapą, a na jej drodze stanie Artur – młody aktor, który nieświadomie sprawia, że całe życie Soni zmienia się bezpowrotnie.

Twórczość Marty przewijała mi się już przed oczami kilkakrotnie, jednak nigdy jakoś nie mogłam się przełamać, by sięgnąć po coś jej autorstwa. Zwyczajnie uznałam, że książki wychodzące spod jej pióra, nie do końca wpasowywały się w moje gusta. Postanowiłam podjąć jednak wyzwanie, a gdy udało mi się dostać "Idola" w jednej z bibliotek, stwierdziłam, że to już czas. Okładka naprawdę zachęcała, a opis nie wydawał się zły. Mimo wszystko nie nastawiałam się na nic i to było dobrą decyzją, bo nie poczułam rozczarowania, gdy historia okazała się zwyczajnie... kiepska. 

Głównym tematem tej młodzieżówki jest przede wszystkim kłamstwo i konsekwencje, które wcześniej czy później jesteśmy zmuszeni za nie ponieść. "Idol" przypomina, że relacje z ważnymi dla nas ludźmi są bardzo kruche, a źle podjęte decyzje mogą trwale je uszkodzić i sprawić, że zaufanie, na które pracowaliśmy latami, rozpłynie się w powietrzu.Ta książka uczy, to pewne, jednak czy aby na pewno sposób, którego użyła do przedstawienia swoich racji autorka, jest dobry?

W moich oczach "Idol" wypadł naprawdę źle, głównie dlatego, że już przy pierwszych rozdziałach wiedziałam, że będzie mi ciężko przebrnąć przez jego dalszy tekst. Powodem tego był przede wszystkim kierunek, w którym ta historia się rozwinęła. Spodziewałam się czegoś innego, a to co otrzymałam jednocześnie mnie zaskoczyło i... Zawstydziło?

Sonia wydawała mi się dość ambitną bohaterką, z którą na początku złapałam więź. Potrafiłam się z nią utożsamić, dlatego też, gdy nagle z porządnej nastolatki, stała się szaleńczą fanką, bardzo się zawiodłam. Z rozdziału na rozdział było mi coraz trudniej zrozumieć jej zachowanie, gdyż jej nagła zmiana wprowadziła w mojej głowie prawdziwy zamęt. Jej tok myślenia był dla mnie nie jasny, a to, czym się kierowała obce. Poruszanie się między wersami i szukanie prawdziwego przekazu stało się więc bardzo trudne. Z każdą stroną Sonia denerwowała mnie coraz bardziej, przez co z czasem przestałam mieć ochotę, by analizować przeczytany tekst i wyciągać z niego prawidłowe wnioski.

Nie wątpię, że dla wielu czytelników ta książka będzie interesującym odkryciem, jednak ja wiem, że nie wrócę do niej po raz drugi. Lista plusów jest doprawdy krótka i marnie wypada na tle minusów, które znalazłam. Może powodem tego jest to, że nigdy nie pałałam aż tak wielką miłością do żadnego ze swoich idoli? A już szczególnie tych praktycznie osiemnaście lat starszych?

Moje pierwsze spotkanie z Martą Fox jak widzicie nie okazało się zbyt przyjemne, jednak mimo wszystko myślę, że jeszcze kiedyś postanowię dać jej twórczości drugą szansą, póki co jestem jednak bardzo ciekawa czy Wasze opinie przypadkiem nie będą mu bardziej przychylne. I mam również nadzieję że to, iż właśnie takim akcentem rozpoczęłam swoją przygodę z blogiem, zbytnio Was nie zniechęci! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz