wtorek, 9 grudnia 2025

68. GRA WARTA ŚWIECZNIKA – Monika Malita-Bekier, Natalia Waszak-Jurgiel

 "Chce wiedzieć o tobie wszystkie, ale bez względu na twoje odpowiedzi, chce ciebie. (...) Będziesz nieidealnym dopełnieniem nieidealnej mnie. A ja będę nieidealnym dopełnieniem nieidealnego ciebie. Pasuje ci taki układ?" 

Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie, jakie zrobiła na mnie Oliwia, było dalekie od pozytywnego. Sprawiała ona bowiem wrażenie irytująco wyniosłej kobiety, przekonanej, że dziewczęcy urok i rozbrajający uśmiech wystarczą, by wygrać niemal każde starcie. Wciąż nie potrafię jednoznacznie określić, skąd brało się u niej takie usposobienie, zwłaszcza że z każdym kolejnym rozdziałem coraz wyraźniej wyłaniało się jej drugie oblicze, przepełnione wrażliwością, ciepłem i zaskakującą szczerości. Ta przemiana sprawiła, że ostatecznie zawiązałyśmy nić porozumienia. Nie ukrywam jednak, że zdecydowanie większą sympatią obdarzyłam Błażeja, który, chociaż mierzył się z rażącym brakiem umiejętności komunikacji, okazał się bohaterem niebywale zabawnym, troskliwym i myślącym o innych częściej niż o sobie samym, a przy tym zaskakująco ujmującym. Nie zapomnijmy o najważniejszym, Lazur, bez wątpienia moje serce należy właśnie do niego. Sceny, w których obdarzał innych tym niezwykle pobłażliwym spojrzeniem, warczał na Oliwię czy podtrzymywał Błażeja na duchu, były absolutnie bezbłędne, uśmiałam się przy nich co niemiara! 

Fabuła pozostaje prosta, powiedziałabym wręcz, że jest komfortowo nieskomplikowana, i to właśnie stanowi jej największy atut, gdyż ta historia nie opowiada o cudach rodem z filmowych opowieści, lecz o czymś o wiele bardziej namacalnym; o tym, że w świątecznym czasie zaczynamy patrzeć głębiej, uważniej, z większą czułością. To, co wcześniej wydawałoby się nieistotne, zaczyna nabierać znaczenia, a nawet najprostsze spotkanie potrafi stać się impulsem, który po cichu odmienia nasze życie i kieruje je na zupełnie nowy tor. To właśnie ta codzienna magia, subtelna i niewymuszona, tworzy tutaj najpiękniejszy zimowo-świąteczny klimat.

Rozczulony uśmiech wywoływały we mnie również świąteczne wstawki oraz wdzięczne tytuły poszczególnych części, które w uroczy sposób porządkowały tekst i budowały ciepły, zimowy nastrój. Szczególnie urzekła mnie tradycja świątecznych czekoladek, a także pełna emocji i subtelnych złośliwości potyczka o nie; moment, który w gruncie rzeczy otwiera całą opowieść. To niewielkie, lecz wyjątkowo trafione detale, nadające opowieści niepowtarzalnego uroku. Jedynym elementem, przy którym poczułam lekki niedosyt, było tło scen z udziałem głównych bohaterów. Złapałam się na tym, że wyczekiwałam wspólnego wypadu na łyżwy, zimowej bitwy na śnieżki albo choćby krótkiego epizodu, który pozwoliłby spędzić wraz z Oliwią i Błażejem jeszcze kilka minut w tej miękkiej, bożonarodzeniowej aurze. Zbudowany wcześniej nastrój otwierał szerokie możliwości na dodanie kolejnych scen i pogłębienie dialogów, co pozwoliłoby czytelnikowi jeszcze bardziej zagłębić się w świat przedstawiony.

Już teraz z niecierpliwością wyczekuję spotkania w restauracji Verde, bo wszystko wskazuje na to, że w lutym 2026 roku nadchodzi prawdziwie walentynkowa opowieść; taka, która ma szansę skraść moje serce równie skutecznie jak historia o brzydkim świeczniku.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Od siedmiu boleści [pisarki.od.7.bolesci].   

wtorek, 2 grudnia 2025

67. RODZINA MARSHALL – Tom 2: Więzy miłości – Anna Wolf

Jego ramiona są dla mnie opoką. Czuję się przy nim bezpiecznie, a kiedy mnie dotyka, nie chcę, żeby przestawał. Jego pocałunki są jak żar, który rozpala moje ciało. Kiedy go widzę, za każdym razem czuję motyle w brzuchu. Wiem, że to może istne szaleństwo (...).”   

Autorkę serii Rodzina Marshall kojarzę jeszcze z zapowiedzi jej wcześniejszych tytułów, choć nie ukrywam, że nie miałam okazji bezpośrednio zapoznać się z jej piórem. Wśród nieustannie spadającej na nas, czytelników, lawiny nowych tytułów na rynku wydawniczym trudno znaleźć chwilę, by sięgnąć po coś, co mogłoby wydawać się leży poza naszym codziennym horyzontem czytelniczym. Więzy miłości zawierają motywy, które pośród twórczości autorki wydały mi się nadzwyczaj bliskie; od rodzinnych intryg, przez pełną iskier i niedopowiedzeń dynamikę wspólnej pracy głównych bohaterów, aż po stopniową, emocjonalną podróż prowadzącą ku ich wzajemnemu zrozumieniu. Plan na tę historię wydawał się prosty, a nawet z rodzaju tych, których doprawdy nie sposób zepsuć, jak więc z tym zadaniem poradziła sobie autorka? Ocena tej historii okazała się dla mnie irytująco trudna, przede wszystkim dlatego, że dostrzegam w niej równie wiele niedociągnięć, co elementów wartych pewnej uwagi. To jedna z tych opowieści, które potrafią jednocześnie bawić do łez, a chwilę później pozostawiać z uniesioną brwią i pytaniem: „Ale… dlaczego właśnie tak?”. 

Na docenienie zasługuje przede wszystkim humor tej historii, muszę przyznać, że przy wielu scenach nie sposób było pozostać poważnym. Niezwykle zapadające w pamięć stają się sceny z udziałem braci głównej bohaterki, którzy uwielbiają wpędzać Poppy w nadzwyczaj zawstydzających sytuacjach. Co więcej, główna bohaterka ma niezwykły talent do darcia kotów z przewrotnym losem, który mimo jej usilnej niechęci nieustannie pcha ją w stronę Oliviera, pogłębiając komizm całej fabuły i wywołując u czytelnika rozczulony uśmiech. Przypadkowe spojrzenia i niefortunnie ironiczne sploty zdarzeń, w których Poppy znowu nie może uwolnić się od mężczyzny, sprawiają, że relacja między bohaterami nabiera wyjątkowej lekkości. Ta nieustanna gra przyciągania i odpychania, podszyta cichą irytacją oraz równie cichą fascynacją, tworzy między bohaterami ciekawą mieszankę wybuchową. 

Muszę jednak podkreślić, że im dalej zagłębiałam się w tekst, tym większym wyzwaniem zaczynała stawać się sama fabuła, a także sposób jej przedstawienia. Bywały momenty, w których gubiłam się pośród zawiłych splotów wydarzeń, rwanych myśli bohaterów i emocji, które zdawały się nawzajem wypierać. W tle przewijała się rodzinna intryga, która w założeniu miała wywołać napięcie, lecz ostatecznie sprawiała wrażenie nie do końca przemyślanej. Dialogi pozostawiały pewien niedosyt, chwilami brzmiały zbyt infantylnie, jakby bohaterowie wciąż tkwili na progu dorosłości, niepewnie stawiając pierwsze kroki w świecie biznesu. Problematyczne okazało się także tempo narracji, które przyspieszało nieustannie niczym pociąg bez hamulców, niezdolny zatrzymać się na wyznaczonych stacjach. Tam, gdzie historia powinna otrzymać chwilę oddechu, by pozwolić opisywanym emocjom wybrzmieć, autorka z impetem popycha ją naprzód, odbierając czytelnikowi szansę na pełne zrozumienie przeżyć bohaterów. I choć często krytykuje się twórców za rozwlekanie akcji, tutaj miałam poczucie, jakby część opowieści wymknęła się z palców, płynąc własnym rytmem. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Wolf [@wydawnictwo_wolf].